Albumy 2014

7. Jessie Ware – „Though love”
Zawsze odnoszę się z pewną rezerwą do wykonawców, których w Polsce nazywa się gwiazdami światowego formatu, natomiast po wyjrzeniu za granicę naszego kraju okazuje się, że jakoś nigdzie indziej nie odnoszą spektakularnych sukcesów. Do tej kategorii zaliczam Jessie Ware. Muszę jednak przyznać, że chyba jej trochę nie doceniłam. Choć nie zachwycił mnie jej debiutancki album, to mimo wszystko trochę się go nasłuchałam i całkiem go polubiłam. I zaczynam teraz mocno żałować, że czasy słuchania muzyki w półśnie minęły w moim życiu bezpowrotnie, bo „Tough love” byłaby idealna na takie okazje. Jessie już na „Devotion” bardzo wyraźnie określiła ramy stylistyczne swojej twórczości i na drugim krążku podąża cały czas w tym samym kierunku. Mamy tu zatem delikatny, ulotny pop, oparty na brzmieniach r’n’b i soul, w którym dużo jest przestrzeni i echa. Wysmakowany i elegancki, odziany w melodie, które moim zdaniem są ładniejsze niż te z debiutu. „Tough love” jest albumem bardziej radiowym i komercyjnym, ugładzonym i pozbawionym wszelkich zgrzytów, nierówności i brudów. Jest tak wypolerowany, że aż lśni. Utwory są zdecydowanie mniej różnorodne, a o wszelakich eksperymentach można zapomnieć. Ale mimo wszystko nie brak mu uroku i nastrojowości. Bardzo dobrze spełnia rolę niezobowiązującego, ciepłego i delikatnego tła.
A wokal Jessie wcale nie wydaje mi się już tak bezbarwny i nierozpoznawalny.
Lubię za:
– „You & I forever”
– „Pieces”
– „Champagne kisses”
– „Desire”