The Bryan Ferry Orchestra – „The Jazz Age”

13 grudnia 2012
czwartek, godz. 17:51

Podskoczyłam do góry na samą myśl o najnowszej, w dodatku jazzowej płycie Bryana Ferry. W takim wydaniu właśnie go poznałam, gdy przez przypadek w moje ręce trafił album „As time goes by”. Nigdy nie marzyłam o kontynuacji tamtego dzieła, a tu nagle Bryan sprawił mi niespodziankę. „The Jazz Age” opiera się jednak na zupełnie innych założeniach. Przede wszystkim sygnowana jest nazwą The Bryan Ferry Orchestra i jest płytą instrumentalną. Poza tym jej zawartości nie stanowią znane amerykańskie standardy, a utwory Roxy Music i Bryana, kompletnie przearanżowane i zagrane po prostu w stylu jazzowego big bandu. „The Jazz Age” ma zupełnie inny klimat niż „As time goes by”. Skupia się przede wszystkim na jazzie z lat 20tych i przez to jest znacznie mniej różnorodna. Więcej tu jednak radości i lekkości. Nie ma miejsca na zadumę czy smutek. To raczej płyta imprezowa, jeśli można tak powiedzieć – na staromodny dancing lub spotkanie przy szklaneczce brandy lub koniaku niż na romantyczne spotkanie z ukochanym.
Bryan Ferry składa hołd nie tylko jazzowi, ale przede wszystkim melodiom. Pozbawiając swych utworów wokalu, chciał skupić się na muzyce samej w sobie i sprawdzić po prostu, jak będzie brzmiała. Pomimo diametralnie innych aranżacji i dodatkowych nut, które zdawały się być nieobecne w wersjach oryginalnych. utwory nie stały się nierozpoznawalne. Najbardziej podobają mi się oczywiście te, które najlepiej znam i najbardziej lubię.
Większość z nich stała się w wersjach jazzowych bardziej taneczna. Otwierające płytę „Do the Strand” zmusza do podrygiwania. Przy „Don’t stop the dance” nóżka chodzi o wiele bardziej niż przy oryginale, przy „I thought” naprawdę trzeba już wyjść na parkiet – koniecznie z partnerem, by rozgrzać się do charlestona idealnego do odtańczenia podczas „This is Tomorrow” i „Virginia Plain”. Poprzytulać można się z kolei podczas ciepłego i najbliższego klimatowi „As time goes by” – „Just like you”, pięknego „Reason or Rhyme” oraz zmysłowego „This Island Earth”.
Jazz dodał utworom Ferry’ego nie tylko bardziej tanecznego charakteru, ale i przede wszystkim radości – „Avalon”, który można poznać już od pierwszych dźwięków perkusyjnych, stało się znacznie bardziej niezobowiązujące od tęsknego oryginału a przy „Slave to love” można się pokiwać. Znalazły się na płycie nawet dwa utwory, które w nowych wersjach podobają mi się o wiele bardziej. Wersja jazzowa „The Bogus Man” składa moim zdaniem ten utwór do kupy – awangardowy i nieco rozlazły oryginał zyskuje wreszcie prawdziwą melodię. Podobnie dzieje się z „The Only Face”, które jest bardziej konkretne od nieco ambientowej wersji z 1994 roku. Moim faworytem jest jednak „Love is the drug”, który zdecydowanie wybija się na tle pozostałych – jest wolniejszy i najbardziej zmysłowy ze wszystkich utworów. To prawdziwy majstersztyk i szalenie elegancki, stylowy utwór, nad którym zdaje się unosić smużka dymu z papierosa.
„The Jazz Age” to naprawdę niezwykły album i bardzo udany eksperyment artystyczny.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
13.12.2012, godz. 17:51, czwartek
Kategoria: Recenzje, Płyty

Poprzedni Post
«
Następny Post
»