Covenant – 28.04.2023

30 kwietnia 2023
niedziela, godz. 20:07

Myślałam, że będzie do trzech razy sztuka, ale chyba nie. Myliłam się. „Jemu zawsze coś nie wychodzi” usłyszałam dzisiaj. I kurczę, choć bardzo chciałabym się nie zgodzić, to coś w tym jest. Kupiłam bilet na Covenanta właściwie z jednego powodu – chciałam się przekonać czy oni faktycznie na żywo zawsze brzmią słabo, czy to ja dotychczas miałam pecha. No i z jednej strony udało mi się przerwać złą dźwiękową passę, ale z drugiej… to była słodka katastrofa.
Zaczęło się od bardzo, ale to bardzo długiego intro – na setlist.fm opisano je jako „Cryotank expansion”, ale na wydrukowanej setliście panowie mieli napisane „Intro Coil – are you shivering now”. Czy to to samo? Nie wiem. Nieważne zresztą – było mega długie i bardziej mnie uśpiło niż podkręciło emocje. Gdy już myślałam, że nigdy się nie skończy, w końcu na scenie pojawił się Eskil i zaczęło się: „Stalker”. To jedna z moich ulubionych starych piosenek. Pamiętam, że poznałam ją gdy przygotowywałam się do koncertu w Łodzi w 2006 roku i zwróciłam na nią uwagę. Teraz zabrzmiała fajnie – mocno. Planowałam ją nagrać, ale światła trochę nie dopisały. To znaczy w ogóle ich nie było. Migał jedynie kolorowy reflektor z tyłu sceny. Ok, trochę szkoda, ale pomyślałam, że może tak miało być.

Potem jednak zaczęło się „I close my eyes” i znowu to samo, a też chciałam nagrać. Nagrałam, owszem, ale widziałam, że osoby z komórkami uzyskiwały o wiele lepszy rezultat. Nie dość, że te komórki jakoś łapały więcej światła, to jeszcze ich właściciele stali w takich miejscach, że nikt i nic im nie zasłaniało. A ja z grzeczności oczywiście zawsze muszę się kimś zasłonić. Więc coś tam nagrywałam, ale nawet już nie starałam się łapać ostrości ani celować w Eskila. Widziałam jedną wielką, ciemną plamę i rozbłyski.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Potem „Bullet” – nie spodziewałam się, bo ostatnio nie grali. I co? Znów ciemności. „Dead stars” – kolejne planowane nagranie – ciemno! Ciemności i to cholerne, migające światło z tyłu sceny, jakby chciało mam udowodnić naocznie, że „dead stars still burn” i tak właśnie wygląda ogień. Zaczęłam rozumieć te wszystkie ostrzeżenia o stroboskopach, które czasem pojawiają się przed klipami i koncertami. Przy takiej intensywności i jednoczesnym braku innego oświetlenia wierzę, że takie rzeczy mogą być groźne nawet dla zdrowych ludzi.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

W końcu sam Eskil nie wytrzymał i poprosił, aby dać trochę światła na scenę i zmienić ustawienia wokalu. Zaczęło się „No Man’s land” i… znowu to samo. Serio? Może ludzie z tego klubu nie rozumieją po angielsku? Więc znów po piosence Eskil powtórzył prośbę. „Figurehead” – „Można zostawić świecące się światło z tyłu”, dodał. No i w końcu podczas „Wasteland” coś zaskoczyło. Pojawiło się odrobinę jasności. Aż z wrażenia włączyłam nagrywanie – na wszelki wypadek gdyby znowu się pogorszyło. Na szczęście totalne ciemności już nie wróciły, chociaż światło cały czas pozostawiało wiele do życzenia. Gdy sytuacja ze światłem się unormowała, Eskil zajął się dymem na scenie – kilka razy powtarzał „more smoke please” i dopiero za którymś razem prośba została spełniona.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Pierwszą prawdziwą przyjemność koncertową odczułam dopiero na „The Men” – zabrzmiało naprawdę mocno i wreszcie dobrze. Bo ten koncert w końcu brzmiał dobrze! Nareszcie! Po latach doczekałam się mocnego i klarownego dźwięku zamiast basowego dudnienia. Tylko że, do cholery, nie było go widać. Ale przynajmniej wiem, że Covenant może brzmieć na żywo dobrze.
Tyle że światło nie było niestety jedynym problemem tego koncertu. Eskil generalnie od któregoś momentu walczył z tempem. Może nie miał dobrego odsłuchu, a może on już tak ma, bo coś mi się kojarzy, że już to u niego słyszałam. To niewchodzenie w odpowiednim momencie. Zaczynał zazwyczaj za wcześnie i potem niestety tak już ciągnął. Epogeum rozegrało się podczas flagowego numeru – „Call the ships to port”. Tu z kolei wszedł za późno i wszystko się posypało. Kiedy zaskoczył go refren gdy on śpiewał jeszcze zwrotkę, przerwał śpiewanie i próbował wyczuć rytm. Niestety się nie udało. Drugą zwrotkę znów zaczął za późno. Dopiero pod koniec wreszcie się zsynchronizował, ale w tym momencie piosenka była już położona. Chyba pierwszy raz zdarzyło mi się na koncercie uczucie zażenowania. Męczyłam się i było mi Eskila bardzo szkoda.”Skończ waść, wstydu oszczędź” słyszałam w myślach. Nie byłam zła, nie myślałam nic w stylu „co on najlepszego wyprawia?” ani nie byłam specjalnie rozczarowana, tylko było mi żal. Trzeba było po prostu zacząć od początku, tak by zrobiła Adele. A jeszcze żeby pogrzebać tę piosenkę dokumentnie (choć może to był jakiś akt łaski?), mój aparat nagle przestał nagrywać.
Ostatecznie wyszedł mi filmik z dziurą w środku, na którym wokalista i muzyka ze sobą nie współpracują. Myślę, że z życzliwości nie powinnam go publikować.
Do grona wpadek zaliczę jeszcze laskę – nie wiem czy była to pracownica klubu, czy ktoś z „akredytacją” (choć akredytacja i brak prawdziwego aparatu?), czy po prostu ktoś z krewnych i znajomych królika – która z fosy robiła zdjęcia komórką, a w którymś momencie weszła na scenę i przewróciła statyw, z którego wypadł mikrofon. Tak że tak…
Bisy przebiegły już na szczęście ok. Panowie odkurzyli zapomniany „Invisible and silent”, akurat gdy kilka godzin wcześniej pomyślałam, że nie pogniewałabym się, gdyby to zagrali. Było też „Ritual noise” – kolejna przyjemność oraz na sam koniec „One world one sky”. Słyszałam ten utwór na imprezach milion razy, ale jakoś sama z własnej woli nigdy go nie słuchałam. Mało tego, właściwie zapomniałam o jego istnieniu. A tu nagle taka niespodzianka. Bardzo mi się podobało takie zakończenie.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Mimo tych wielu potknięć cały koncert spędziłam z uśmiechem na ustach. Bez wielkich emocji, bez wielkiej ekscytacji, ale w bardzo pozytywnym nastroju. Dlatego napisałam, że chociaż momentami to była katastrofa, to jednak słodka. Bo to jednak Covenant, starzy mieszkańcy moich CD-Rów, słuchanych na discmanie, moich wszystkich odtwarzaczy mp3, mojego iPoda i mojej biblioteki na Spotify. Sporo wytuptałam do ich piosenek na imprezach. Sami swoi. Mamy wiele wspomnień. I teraz przynajmniej wiem, że na żywo też potrafią brzmieć potężnie. Problemy koncertowe, które towarzyszą im od ładnych paru lat spowodowały, że niektórzy postawili już na nich krzyżyk, ale u mnie mają jeszcze kredyt zaufania. Na następny koncert pójdę żeby sprawdzić, czy w ich przypadku może się spotkać dobry dźwięk z dobrym obrazem.


autor: // Last.fm
30.04.2023, godz. 20:07, niedziela
Kategoria: Galeria + Relacje

Poprzedni Post
«
Następny Post
»