Bryan Ferry – 03.06.2019

9 czerwca 2019
niedziela, godz. 21:48

To był mój czwarty koncert Bryana i tym razem przyjęłam wszystko już naprawdę bardzo spokojnie. Po prostu wiedziałam czego się spodziewać, zwłaszcza że obecna trasa bardzo przypomina tę sprzed dwóch lat. Nawet miejsce wydało mi się podobne, bo choć tym razem to Wrocław, a nie Kraków, i Narodowe Forum Muzyki, a nie ICE, to klimat identyczny –
tak samo miła i elegancka obsługa, ten sam typ baru, który serwuje wino, i nawet powściągliwość nowoczesnej architektury taka sama. Chociaż ICE ma większą i jednak ładniejszą salę.
Bryan zaś ponownie koncentruje się w dużej mierze na twórczości Roxy Music, dorzuca jakiś cover Boba Dylana i wplata swoje solowe szlagiery. Na scenie jak zawsze towarzyszy mu m.in. Jorja Chalmers, którą Wrocław kilkukrotnie nagradzał entuzjastycznymi brawami, oraz chórzysta- skrzyżowanie Prince’a z Little Richardem, który tak zapadł mi w pamięć po koncercie w Krakowie. Tym razem jednak siedziałam z drugiej strony, więc chórek miałam daleko. Przy chórku znajdował się statyw dla Bryana, więc teoretycznie jego też nie miałam na wyciągnięcie ręki. No ale nie czarujmy się – generalnie byłam blisko. I tak mi było szkoda, że nie mogę robić zdjęć ani kręcić filmików, o czym zostałam poinformowana przy wejściu. Tym razem jednak zakaz nie wisiał nigdzie w formie papierowej, jak to miało miejsce w Krakowie, więc zastanawiałam się czy innym też przekazano tę informację. Faktem jednak jest, że tylko nieliczni wyciągali komórki. W końcu i ja nie wytrzymałam… No nie mogłam, no…
Tym razem setlista niczym mnie nie zaskoczyła. Nie było niespodzianki na miarę „Where or when”, a jeśli chodzi o „In every dream home a heartache” to wiedziałam, że otwiera show. Bardzo spokojne i tajemnicze to było otwarcie, które bardzo ładnie przeszło w „Out of the Blue”. Tym razem udało mi się usłyszeć „Take a chance with me” i tym razem byłam już przygotowana na świetne „Tokyo Joe”. Gorzej z pozostałą publiką, która była tak niemrawa, że ruszyła się z miejsc dopiero podczas ostatniej piosenki i zwracała uwagę kobietom, które śmiały wstać wcześniej. Największy aplauz po pierwszych taktach zebrało „Slave to love” (bo na Bryanie klaszcze się także na początku piosenki) i, o dziwo, tym razem nie było „Don’t stop the dance”. Za to była „Virginia Plain” – z ledwo słyszalnym udziałem publiki, jak w 2008r. Było też cudowne „Jealous guy”. Za to „Love is the drug” i „More than this” zagrano obok siebie w drastycznie skróconych wersjach, tworząc coś na kształt osobliwego medley. Na koniec zabrzmiało zaś energetyczne „Let’s stick together”, które tak mi się podobało w Warszawie i które w końcu poderwało publiczność.
Chyba najbardziej z tego koncertu zapamiętam jednak uśmiechniętego od ucha do ucha Bryana. Praktycznie od samego początku był niezwykle rozradowany i wielokrotnie dziękował publiczności za ciepłe przyjęcie, w tym nawet piękną polszczyzną („dziękuję again” podbiło moje serce). Był też bardziej rozgadany i pozwolił sobie nawet na krótki wstęp przed „To turn you on”. I tak naprawdę dopiero wtedy, gdy siedział i mówił, a nie poruszał się i śpiewał, dało się usłyszeć, że to już naprawdę starszy pan.

Garść informacji praktycznych:
– bramy otwarto o 18ej, o 19:30 grał support, koncert Bryana rozpoczął się o 20:30, natomiast skończył ok. 22:10
– w koncertowym sklepiku można było płacić kartą
– gdybym wcześniej znała rozpiskę godzinową koncertu, przyjechałabym do Wrocławia później (wylądowałam o 15:29)
– autobus powrotny miałam o 23ej
– w drodze powrotnej zahaczyłam o Żabkę, jako jedyny sklep czynny po 22ej (na trasie miałam ze 3) – zakupiłam paczkowaną kanapkę i wodę mineralną (hot dogi się skończyły)
– wybór PKP w drodze do Wrocławia był doskonałym pomysłem, a strefa ciszy to moja miłość – naprawdę warto dopłacić do pociągu
– w drodze powrotnej zaoszczędziłam wybierając FlixBusa – było mi całkiem wygodnie, ale potwornie zimno (dmuchawy, nie klima), więc nawet jeśli w dzień jest upał, warto mieć przy sobie chociażby chustę do okrycia
– Narodowe Forum Muzyki znajduje się ok. 15-20 minut na piechotę od dworca – spokojnie można sobie darować komunikację miejską
– dworzec PKS mieści się zaraz obok dworca PKP – można przejść zarówno od strony peronów, jak i zupełnie z boku, z ulicy; stanowiska dla autobusów znajdują się pod ziemią (przypominają obecną Łódź Fabryczną), na dworcu jest bezpłatna toaleta
– dworzec PKS połączony jest z bardzo ładną i nowiutką galerią handlową, Wroclavia
– Wrocław w moich oczach to miasto galerii handlowych – na mojej trasie znalazły się jeszcze Arkady Wrocławskie (kuchnia Marche się kłania), ale w porównaniu z Wroclavią mogą się schować
– obiad zaserwowała mi Kuchnia Marche – znajduje się zarówno w Arkadach Wrocławskich, jak i bardzo nieopodal jako osobny lokal – tym razem nałożyłam sobie jedzenia aż za 32 zł, ale przynajmniej miałam tyle, ile chciałam

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
09.06.2019, godz. 21:48, niedziela
Kategoria: Galeria + Relacje

Poprzedni Post
«
Następny Post
»