Karolina Kozak – „Homemade”

5 września 2012
środa, godz. 16:02

Chyba wszyscy, którzy dorastali (lub kończyli dorastanie) na polskim MTV pamiętają tę miłą dziewczynę z dredami. Po wielu godzinach spędzonych na antenie pokazała, że potrafi także śpiewać, prezentując się w urodzinowym spocie stacji i na wzór Marylin Monroe wykonując „Happy Birthday”. Potem były nagrania z Dr No i zmiana pracy. Od tamtej pory Karolina Kozak ma w moim mniemaniu status może nie debiutantki, ale wokalistki, która cały czas zaczyna i próbuje. Współpraca z Dr No dobiegła końca (obyło się bez spektakularnych sukcesów), potem były różne featuringi, pisanie tekstów dla innych (jak sama szczerze mówi – główne źródło dochodów) i w końcu kariera solowa. Pierwsza płyta przyniosła jej najpopularniejszy utwór, do dziś chętnie emitowany przez komercyjne stacje radiowe, „Razem zestarzejmy się”, oraz również całkiem lubiany w eterze, szybszy „Kłam, proszę kłam”. Z tym, że z obecności w radiu i pozytywnych recenzji, jakoś nic więcej nie wyniknęło. Nie stała się gwiazdą zapraszaną do radia i telewizji, nie stała się też gwiazdą muzyki alternatywnej. Gdy mowa o nowej fali polskich wokalistek, wykonujących wartą uwagi muzykę, jest raczej pomijana. O koncertach Karoliny nie słychać, na festiwalach też jej nie ma. Pamiętam tylko jeden artykuł (wywiad?) w Vivie, z którego wyniosłam przede wszystkim to, że Karolina jest partnerką życiową Bogdana Kondrackiego. Ale o tym już i tak wiedziałam wcześniej.
Po 5 latach ciszy Karolina nagrała drugą płytę, „Homemade”. I tym razem historia znów się powtarza, no może poza obecnością w radiu. Bo tym razem komercyjne stacje radiowe zupełnie ją olały, chociaż z drugiej strony nie ma się czemu dziwić. Płyta jest ambitna, inteligentna, dobrze wyprodukowana, pełna naprawdę arcyciekawych dźwięków. Tylko tak do końca nie jestem pewna co to jest. Czy to jakiś rodzaj indie? Alternatywy? Czy może jednak pop udający alternatywę? Albo po prostu pop z aspiracjami? Problem (no właśnie – czy to jest w ogóle problem?) polega na tym, że Karolina jest gdzieś pomiędzy. Za bardzo popowa dla osób chodzących własnymi ścieżkami muzycznymi, i za bardzo alternatywna dla przeciętnego słuchacza. Dlatego funkcjonuje gdzieś obok tych dwóch światów, nie będąc obywatelką żadnego z nich.
Na dłuższą metę mam też problem z głosem Karoliny, który jest dla mnie zbyt ciepły i jednowymiarowy. W IIej edycji X-Facotora była taka dziewczyna, Klaudia. Podczas eliminacji zaśpiewała „Animal” Miike Snowa i zachwyciła wszystkich. Jednak w domu jurorskim usłyszała, że wszystko śpiewa tak samo i dlatego odpadła. Z Karoliną jest identycznie. Po kilku piosenkach jej wokal po prostu mi się nudzi. Naprawdę uważam, że jest całkiem dobry, ciekawy i wytwarza takie ciepło, że słuchacz czuje się jakby otulał go ciepły koc. Ale ja po prostu nie jestem w stanie słuchać go na dłuższą metę. Po prostu nie potrafię. Do tego dochodzą jeszcze teksty. Dobór słów nie do końca mi się podoba, czasem wręcz mnie drażniąc. Poza tym wielu słów po prostu nie jestem w stanie zrozumieć. Nie wiem, czy to sposób nagrania, czy jakieś problemy dykcyjne, czy po prostu ulotność i delikatność samego wokalu, który często gdzieś ucieka.
Płyta jest dobra, to nie ulega wątpliwości. Słucha mi się jej dobrze i jej ujęciu całościowemu mówię tak. Poszczególne utwory jednak nie zapadają mi w pamięć i nie ma ani jednego, do którego miałabym ochotę wrócić i dla którego miałabym ochotę odpalić płytę jeszcze raz. Po przesłuchaniu „Homemade” zapominam o niej i nie tęsknię za kolejnym razem. Wiem, że to pewnie jakaś sprzeczność.
Nie potrafię tego wytłumaczyć…
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
05.09.2012, godz. 16:02, środa
Kategoria: Recenzje, Płyty

Poprzedni Post
«
Następny Post
»