GusGus – 02.10.2015

3 października 2015
sobota, godz. 19:46

Jak to często mawiam: do pewnych rzeczy po prostu trzeba dojrzeć. Czasem potrzeba odpowiedniego momentu, odpowiedniego nastroju, stanu świadomości itd, itp. żeby coś, co do tej pory było nam obojętne, nagle nas zachwyciło. Tak też było w moim przypadku z GusGus. Nazwę znam od lat, ale muzykę zaczęłam poznawać dopiero kilka miesięcy temu, a wszystko dzięki Chilli Zet i „Obnoxiously sexual”, które od pierwszych usłyszanych dźwięków tak mnie zaciekawiło, że biegłam do telefonu odpalić Soundhounda, żeby sprawdzić co tak pięknie gra. Okazało się, że to GusGus – ci od „Over”, które kilka lat wcześniej uznałam za strasznie nudne. „Obnoxiously…” tak mi się jednak wkręciło, że wkrótce sięgnęłam po całe „Mexico”, a później także po „Arabian Horse”. Więc chyba trudno się dziwić, że i na koncert się wybrałam.
Na scenie pojawili się wszyscy trzej panowie, tworzący ostatnio trzon zespołu: mistrz ceremonii Birgir Þórarinsson, główny wokalista Daníel Ágúst Haraldsson i wisienka na torcie Högni Egilsson. I porwali tłum – swą oszczędną, chłodną elektroniką, delikatną i taneczną zarazem. Choć szczerze mówiąc opowieści o światłach, laserach i wizualizacjach podczas koncertów są chyba trochę przesadzone. A przynajmniej podczas tego w Warszawie nie działo się nic, co jakoś specjalnie zrobiłoby na mnie wrażenie. Poza muzyką oczywiście, bo muzyka była doskonała. Setlista od sierpnia uległa modyfikacji – zabrakło wprawdzie „Davida”, ale w zamian za to powróciło „Obnoxiously…”, czego absolutnie się nie spodziewałam i co wprawiło mnie w ekstatyczny nastrój (co zresztą widać po tych dziwacznych drganiach na filmiku). Prym wiodły utwory z dwóch ostatnich krążków, więc dla takiego laika jak ja było idealnie. Zaczęło się naprawdę mocno – od „Selfloss”, które przeszło w „Mexico”. Następnie na scenie pojawił się Daniel, który wykonał „Not the first time” i „Airwaves”, a po nim powolnym krokiem, witany przez pisk fanek, wszedł Högni by zaśpiewać „Obnoxiously…”. Właściwie wtedy koncert mógłby się już dla mnie skończyć, bo naprawdę dostałam wszystko, czego chciałam. Ale potem było jeszcze „Over” (prawdę mówiąc do tej pory nie rozumiem tej piosenki) i „Sailor Kid” – utwór, który ukaże się na następnej płycie zespołu. Dalej nastąpiło wytchnienie w postaci „God Application” i „Within you”. Na koniec panowie zaserwowali ponad 9 minutową wersję „Crossfade” (czego niestety nie wytrzymał mój akumulatorek 🙁 ), a po „Moss” zeszli ze sceny. Na bis zagrali „Arabian Horse”, które lubię i którego również się nie spodziewałam oraz „Add this song” i „Deep inside”.
No i wychodzi na to, że muszę dodać kolejnego wykonawcę do mojej stałej playlisty. GusGus może i nie wchodzi od razu, ale w odpowiednich warunkach jest doskonały. Ja takie warunki znalazłam, więc teraz czekam na kolejną płytę. Żałuję, że przegapiłam „Mexico”, ale ponownie takiego błędu nie popełnię.


If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
03.10.2015, godz. 19:46, sobota
Kategoria: Galeria + Relacje

Poprzedni Post
«
Następny Post
»