Gossip – „A Joyful Noise”

25 września 2012
wtorek, godz. 18:17

Czekałam na nowy album Gossip. Po bardzo dobrym „Music for men” ciekawa byłam, w jakim pójdą kierunku i czy utrzymają poziom. „A joyful noise” kontynuuje moim zdaniem historię rozpoczętą w 2009 roku, jest jednak płytą słabszą. Niby w dalszym ciągu mamy tu zbiór rytmicznych melodyjnych utworów, których kanwę stanowią perkusja i gitary a dopełnieniem brzmienia jest elektronika, jednak kompozycje same w sobie nie są już tak porywające. Nie ma tu tej przebojowości i wybuchowości, które stanowiły o sukcesie poprzedniczki. Nie ma też żadnej niespodzianki ani żadnego zaskoczenia. Jest za to więcej elektroniki. Przy poprzednim albumie miałam wrażenie, że zespół dopiero co odkrył komputer i syntezatory. Użył ich bardzo mądrze i odważnie, ale jednocześnie wydawało mi się, że nowe możliwości i pomysły znajdują się jeszcze w fazie testów. Brzmienie się sprawdziło, więc tym razem sięgnęli po nie już całkowicie świadomie. Na „A joyful noise” elektronika jest tak samo ważna jak gitary i perkusja, sprawiając, że płyta jest bardziej dyskotekowa, niż rockowa. Mamy tu i klubowe disco („Move in the right direction”, które jest jakby dalekim potomkiem… „Can’t get you out of my head” Kylie Minogue), i funk („Horns”), może nawet odrobinę house’u („Get lost”) czy wręcz dźwięki przywodzące na myśl drum’n’bass („Involved”). Płyta jest zróżnicowana, ale spójna stylistycznie. A mimo to z każdą kolejną piosenką skupiam się na niej coraz mniej. Ta muzyka po prostu nie wymaga specjalnego zaangażowania ani skupienia. Nie wywołuje refleksji, nie przyspiesza tętna. Piosenki są fajne, ale żadna specjalnie mnie nie zachwyca. Ogólnie jest w porządku. OK. Aż ok, albo tylko ok.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

P.S.
Wysłuchawszy po dłuższej przerwie „Music for men” dochodzę do wniosku, że te płyty powinny zamienić się tytułami. Album z 2009 roku powinien nazywać się „A joyful noise”, bo i więcej tam było „noise’u”, i obcowanie z nim przynosiło więcej „joy’a”. Natomiast najnowsze dzieło Amerykanów to taki album dla ludzi, dla każdego właściwie, bo dla każdego coś miłego i niezobowiązującego się znajdzie.


autor: // Last.fm
25.09.2012, godz. 18:17, wtorek
Kategoria: Recenzje, Płyty

Poprzedni Post
«
Następny Post
»