Jessie Evans – 23.08.2012

24 sierpnia 2012
piątek, godz. 08:43

Nie znam zbyt dobrze Jessie Evans. Nigdy nie przeczytałam żadnego artykułu o niej ani żadnego wywiadu z nią. Znam tylko notkę biograficzną z Lasta. Nigdy nie widziałam jej w żadnym klipie, niewiele widziałam także zdjęć. Nie mniej jednak w czasach, gdy moim głównym zajęciem było nocne granie w Simsy, trochę jej słuchałam. Dlatego też, będąc już nieco na koncertowym głodzie, wybrałam się na jej łódzki występ w ramach LDZ Alternatywa.
Nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać, ale gdy tylko pojawiła się na scenie, wszystko stało się jasne. Złota, błyszcząca bluzeczka, czerwone kuse spodenki, czapka z piórem, mocny brokatowy makijaż – połączenie showgirl i dziewczyny z orkiestry dętej, a wszystko to w klimacie lat 20-tych. Całość dopełniał fantastyczny retro taniec – charleston. I oczywiście muzyka. Moje niewprawne ucho słyszało mieszankę ragtime’u i jazzu w połączeniu z gorącymi, latynoskimi rytmami, a wszystko to delikatnie unowocześnione subtelną, chłodną elektroniką. Nie było w tej muzyce typowej radości, ale była energia. Psychodeliczna, powiedziałabym, że w pewnym sensie nawet motoryczna energia. Brak łatwych do zanucenia melodii, ale jednocześnie dużo wokalu i kilka wpadających w ucho motywów. W wersji studyjnej nie jest to muzyka dla każdego i na każdą okazję. Potrzebny jest jej odpowiedni moment by zainteresować, by nie zmęczyć i nie przytłoczyć. W wersji koncertowej zaś momentalnie wciąga, porywa i wydaje się po prostu przystępniejsza – zapewne przez bezpośredni kontakt z Jessie, która na scenie jest prawdziwym wulkanem energii. Charyzmy jej nie brakuje, to fakt. Śpiewa, tańczy, gra na saksofonie, wymachuje chorągwią, zmienia wdzianka, aż wreszcie wciąga publiczność w szaloną zabawę. No właśnie, przez mniej więcej 1/3 koncertu publiczność stała oddalona o jakieś 10 kroków od sceny, zostawiając miejsce jedynie dla dwóch mocno bawiących się osobników na przodzie. Do czasu aż Jessie zeszła z niskiego podestu i nakłoniła ludzi do śpiewania prostych chórków. Później już regularnie krążyła między sceną a widownią. Tańczyła wśród ludzi, śpiewała, maszerowała z chorągwią, aż w końcu dosłownie wypchnęła publikę na scenę. Wyglądało to tak, jakby stwierdziła, że jest tam zbyt ciasno do wykonywania szalonych wymachów nogami i rękami, i dlatego postanowiła zamienić się z widownią miejscami. Po jednym utworze ludzie grzecznie opuścili scenę, ale zabawa trwała nadal. I nie było już pustych miejsc, jak na początku koncertu. Nawet, gdy występ się skończył a z głośników popłynęła inna muzyka, Jessie została wśród publiczności i na mocno nierównym bruku, w obcasach, kontynuowała swój taniec. Nie dość, że zagrała świetny koncert, rozkręciła publiczność, to jeszcze zaaranżowała afterparty.
Generalnie wieczór uważam za bardzo udany. Publiczność dopisała (co w Łodzi, w dodatku w czwartek nie jest zbyt oczywiste) i dobrze się bawiła. Wokalistka, choć raczej średnio znana i z nie najłatwiejszym repertuarem, wypadła świetnie. Bardzo mnie cieszy, że takie koncerty, jak ten – alternatywne, na świeżym powietrzu w centrum miasta, w dodatku w bardzo ciekawym miejscu (Willa Grohmana), i do tego darmowe, są w Łodzi możliwe. Mało tego – i że się udają. Właśnie taką Łodź chcę, taka mi się marzy.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
24.08.2012, godz. 08:43, piątek
Kategoria: Galeria + Relacje

Poprzedni Post
«
Następny Post
»