Targowa Film Street Festival: Juliette Lewis

13 lipca 2010
wtorek, godz. 23:03


Kobiety starzeją się generalnie na dwa sposoby – albo robi się z nich galaretka, albo susz. Piękności, pragnąc zachować przemijającą urodę, wciąż starają się być ponętne i seksowne, niczym dwudziestolatki. I wiecznie walczą ze swoją galaretowatością. Te nieco brzydsze mają jednak zazwyczaj lepszy układ z czasem. Nie będąc pięknością za młodu, nie muszą starać się nią być w wieku nieco starszym. Mogą być za to po prostu fajne. Juliette Lewis jest właśnie jedną z tych, które nigdy nie prowadziły w rankingach na najbardziej seksowną kobietę świata/ showbiznesu / męskiego magazynu XXX. Jest suszem. Drugą dekadę życia zakończyła już jakiś czas temu, jednak niejedna nastolatka mogłaby jej pozazdrościć figury, energii, temperamentu. Nigdy nie wyglądała jak na hollywoodzkie kanony piękna przystało, nigdy nie zagrała w wielkiej, mega kasej produkcji, nigdy nie nagrała wielkiego przeboju. Konsekwentnie jednak podąża drogą inności – od niebanalnych filmów po niebanalną kreację sceniczną. Muzyka Juliette nigdy do mnie nie przemawiała i mimo koncertu to się wciąż nie zmieniło. Przemawia jednak do mnie sama Juliette. Charyzmatyczna i interesująca. Malutka i drobniutka, ale ostra jak brzytwa. Dlatego warto było zobaczyć ją na scenie i posłuchać jej niesamowitego głosu. Z takim głosem naprawdę można wszystko. Zaskoczyło mnie to, że ekspresja Juliette, jej sposób śpiewania, dźwięki dobiegające ze sceny brzmiały nad zwyczaj oldschoolowo. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale czułam się, jakbym została przeniesiona w czasie o jakieś 35 lat (albo i więcej) wstecz. I gdyby miał powstać film o Janis Joplin, bez względu na podobieństwo fizyczne i tym podobne sprawy, Juliette byłaby idealna.


autor: // Last.fm
13.07.2010, godz. 23:03, wtorek
Kategoria: Galeria + Relacje

Poprzedni Post
«
Następny Post
»