Hooverphonic – „Hooverphonic with Orchestra”

7 października 2012
niedziela, godz. 21:34

Hooverphonic, po sukcesie ostatniego albumu, dość szybko postanowił nagrać kolejny. „Hooverphonic with Orchestra”, jak można się domyślać, nie zawiera nowego materiału, a utwory w większości znane z poprzednich płyt, jedynie zaaranżowane na orkiestrę. Pomysł dla zespołu nie nowy, bo przecież kilka lat temu wydali podobne dzieło i o ile wtedy był to album bezmiar ciekawy, o tyle teraz pachnie trochę odgrzewanym kotletem. Nie, nie, ta płyta nie jest zła, nic z tych rzeczy. Po prostu ten zespół już wcześniej coś takiego zrobił, z tą różnicą, że teraz śpiewa kto inny. Długo zastanawiałam się, co sądzę o Noemie Wolfs i wciąż chyba do końca nie potrafię się do niej ustosunkować. „The Night before” nie gościła długo w moich słuchawkach. Była to jednak raczej wina melodii niż wokalistki. Kierunek, w którym podąża trio, chyba nie do końca mi odpowiada. Wolałam ich w wydaniu tajemniczym, chłodnym, trip hopowym, z lekkim akompaniamentem smyczków. Tymczasem od „Presents Jackie Cane” ich brzmienie zaczęło się ocieplać. Pierwszym zwiastunem był „The world is mine”, później „The last thing I need is you”, będące już tylko ładną ale plumkającą piosenką. Hooverphonic powoli zaczął tracić w moich oczach, a odejście Geike złamało mi serce.
Zaś proces globalnego ocieplenia postępował nadal.
Jednak choć obecny repertuar zespołu uważam za zbyt miły i zwyczajny, muszę przyznać, że Noemie świetnie do niego pasuje. Jej głos początkowo mnie nieco drażnił. Ma w sobie coś z maniery country, myślę, że mogłaby zrobić w tym gatunku prawdziwą karierę. Jej wokal jest także o wiele cieplejszy i bardziej jednowymiarowy, od wokalu Geike Arnaert, do której głosu idealnie według mnie pasuje określenie słodko-gorzki. Noemie śpiewająca nowe utwory autorstwa Alexa Calliera brzmi dobrze, jednak zestawienie jej ze starszym repertuarem wydawało mi się dość ryzykowne. Można by rzec, że przecież nie była pierwsza. Ostatecznie na poprzedniej symfonicznej płycie to Geike musiała się zmierzyć z utworami, wykonywanymi w oryginale przez Liesje Sadonius. Różnica polegała jednak na tym, że tych utworów było bardzo niewiele a obie panie dysponowały bardzo podobną barwą głosu. Między nimi a Noemie jest za to przepaść. Z niepokojem słuchałam zatem interpretacji trzeciej wokalistki zespołu. I muszę przyznać, że faktycznie są to jej własne interpretacje. Rzadko mi się zdarza słyszeć to, co ma miejsce na „Hooverphonic with Orchestra”. Noemie wprowadziła bowiem do dobrze znanych mi utworów nową jakość, udało jej się stworzyć wartość dodaną. To są faktycznie jej interpretacje. Zaśpiewała inaczej, po swojemu, bez wydziwiania, bez przesady, bez silenia się na inność, zrobiła to po prostu autentycznie i sprawiła, że niemal uwierzyłam, iż to dla niej pisane były te piosenki. „The last thing I need is you” w jej wykonaniu brzmi jak jedna z piosenek z ostatniego albumu i, przepraszam za bluźnierstwo, tak dobrze, o ile (znów przepraszam) nie lepiej niż w wersji Geike.
O dziwo (dla mnie) Noemie sprawdza się zaskakująco dobrze także w chłodnym repertuarze. „2Wicky” brzmi nieco dziwnie, jest znacznie bardziej skomplikowane wokalnie niż w oryginale, ale jednak broni się. Broni się, bo z utworu trip hopowego, staje się utworem lekko jazzującym. Podobny jazzujący klimat pojawia się w „Mad about you” i „Vinegar & Salt”. Noemie jawi mi się w tych utworach jako elegancka i zmysłowa wokalistka, występująca w zadymionych nocnych klubach. Zaś na początku „Sometimes” ku mojemu zdziwieniu brzmi niemal jak Geike. „Eden” jednak, który kocham w wersji z „Sit down and listen to Hooverphonic” traci swoją magię. Tu Geike jest nie do przebicia.
I tak, choć podchodziłam do „Hooverphonic with orchestra” z pewną rezerwą muszę przyznać, że to płyta udana. Niby to samo, co na „Sit down and listen to…”, a jednak udało się pokazać muzykę zespołu, a zwłaszcza starsze utwory, w troszkę innym, nowym świetle. Dzięki tej płycie spojrzałam także na nową wokalistkę łaskawszym wzrokiem. Bo usłyszałam, że potrafi i że jej wokal nie jest jednak aż tak jednowymiarowy, jak się wydawał. Nie zmienia to jednak faktu, że to Hooverphonic z Geike, a nie z Noemie, uwielbiam. I to chyba już się nie zmieni.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
07.10.2012, godz. 21:34, niedziela
Kategoria: Recenzje, Płyty

Poprzedni Post
«
Następny Post
»