Podsumowanie: styczeń + luty 2012

5 marca 2012
poniedziałek, godz. 09:00
Część 1 z 7 w serii artykułów Miesięczne podsumowania 2012

Wpadłam ostatnio na pomysł, że skoro pisanie regularne nadal kiepsko mi idzie (choć z drugiej strony na początku roku zawsze brakowało mi tematów), to będę przynajmniej robić podsumowanie miesiąca (bądź też kilku miesięcy). Właśnie zaczął się marzec, więc mam akurat pierwszą okazję. Oczywiście nie wiem, na ile takich podsumowań starczy mi zapału, nie wiem też czy na dłuższą metę będą one w ogóle miały sens, ale póki co postanowiłam spróbować.

Każdy rok zaczyna się u mnie tak samo: pragnę nowości, a zawsze w styczniu i w lutym jest ich jak na lekarstwo. Zmuszona zatem jestem tkwić jeszcze w roku poprzednim. W styczniu obejrzałam „Drive” i żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Wówczas muzyka z filmu na pewno znalazłaby się w podsumowaniu rocznym 2011. Oczywiście wiedziałam czego spodziewać się po ścieżce dźwiękowej, ale w przypadku soundtracków kieruję się (na ogół) moją własną niepisaną zasadą: wysłuchać dopiero po obejrzeniu.
Nietrudno zgadnąć, że zachwyciło mnie przede wszystkim „Real hero” w wykonaniu College feat. Electric Youth. Ten utwór to prawdziwy wehikuł czasu. Słuchając go od razu mam przed oczami obrazy z takich filmów, jak „Pretty in Pink” czy „The Breakfast club”. I w ogóle tamte czasy, choć mam o nich w gruncie rzeczy średnie pojęcie, bo moja „wczesna młodość” przypada raczej na początek lat 90tych. W każdym razie „Real hero” to śliczna, zwiewna piosenka, z bardzo, bardzo klasyczną elektroniką, która zrobiłaby furorę w latach 80tych.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Na dokładkę coś szybszego – otwierający film „Nightcall” Kavinsky’ego i Loverfoxx, który dzięki „Drive” przeżył drugą młodość. Po wysłuchaniu dyskografii Francuza, do której sięgnęłam po raz kolejny, wciąż uważam, że to jest jego najlepszy utwór. Ja najbardziej lubię go remiksie (a więc nie w wersji podstawowej, którą można usłyszeć w filmie). Trochę podkręcone tempo i jakoś od razu lepiej mi się tego słucha na mieście.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Pod koniec stycznia stwierdziłam, że moim nowym ulubionym fragmentem ostatniej płyty IAMX jest jednak utwór tytułowy, którego namiętnie słuchałam zwłaszcza w momencie pokonywania pewnego wiaduktu. W związku z tym „Volatile times” pozostanie dla mnie na zawsze piosenką wiaduktową.
Lubię ten dramatyzm u Cornera. Bardzo podoba mi się melodia. A całość dopełnia świetny tekst.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Końcówka stycznia to także debiut fonograficzny Lany Del Rey – „Born to die”. Nie słuchałam tej płyty jakoś obsesyjne, ale jeden utwór wzbudza u mnie coś w rodzaju fascynacji. Mowa o „Off to the races”, w którym Lana prezentuje całe spektrum możliwości wokalnych. Najbardziej frapujące są dla mnie partie, w których kwili jak 13-latka, próbująca naśladować Britney Spears z czasów świetności. To coś z gatunku rzeczy tak głupich, że aż fajnych (nic na to nie poradzę, że wszystko, co jest śpiewane wysoko, wydaje mi się głupie ;-)). Wers „I’m your little scarlet, starlet
Singing in the garden” po prostu trudno zapomnieć. Podmiot liryczny utworu tłumaczy jednak: „Because I’m crazy, baby”, więc pewnie wszystko to efekt zamierzony. A jednocześnie zwrotka brzmi „brudno” i „gangstersko” a refren zawiera pewną dozę smutku.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Zdecydowanie ważniejszą płytą dla mnie jest trzeci, wyczekany krążek duetu (po odejściu Claudii Dehezy) School of Seven Bells – „Ghostory”, który ukazał się 28 lutego, a więc dopiero co. Na razie przesłuchałam go tylko dwukrotnie i tak, jak w przypadku ich poprzednich dokonań wiem już, że będę lubić raczej całość niż poszczególne utwory. Choć na razie mam jednego faworyta – jest nim piękne, przytłaczające elektroniką pomieszaną z gitarami, powolne „Show Me Love”. Ponadto kilka dni temu wysłuchałam całej dyskografii zespołu i stwierdzam, że naprawdę ich lubię. Naprawdę. I chcę ich na Open’erze. A w „Ghostory” będę się jeszcze wsłuchiwać.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Na zakończenie z taką pewną nieśmiałością, zdecydowałam się zaprezentować pewien cover. Oryginał, czyli „Somebody that I used to know” w wykonaniu Gotye, zaczął wyskakiwać z lodówki jeszcze zanim tak na dobrą sprawę go poznałam. A gdy już go poznałam, nie przypadł mi do gustu. Jest to w pewnej sprzeczności z moimi zainteresowaniami muzycznymi, bo obiektywnie patrząc, powinnam być zachwycona tym utworem. Jednak wokal a’la Sting + brzmienie a’la Manu Chao, czyli dwóch panów, którzy działają mi na nerwy, skutecznie wpłynęły na moje negatywne odczucia w stosunku do tego utworu. Piosenkę tę odczarował (nieco ;-)) dopiero polski duet Letni, Chamski Podryw, nagrywając jej parodię o swojsko brzmiącym tytule „Są baby, które non stop żrą”. Ich wersja wydała mi się średnio śmieszna (w gruncie rzeczy jest chyba dość… smutna), w dodatku trzeba się wsłuchiwać, żeby zrozumieć zwrotkę. Ale o dziwo dopiero tu usłyszałam, jaką ładną melodię posiada ten utwór. Ponadto polski wokal (ten konkretny, którego właścicielem jest Cantona aka Young Canton) w refrenie podoba mi się o wiele bardziej niż oryginał (naprawdę nie żartuję). I jakież było moje zdziwienie, gdy po jednym przesłuchaniu przez kilka tygodni cały czas po głowie chodził mi motyw „Znowu tłukę koooooootletaaaaaaa”…

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Inne artykuły z tej serii:


autor: // Last.fm
05.03.2012, godz. 09:00, poniedziałek
Kategoria: News, Utwory

Poprzedni Post
«
Następny Post
»