Albumy 2015

2 stycznia 2016
sobota, godz. 20:36
Post image of Albumy 2015
Część 3 z 4 w serii artykułów Muzyczne podsumowanie 2015

Niestety z roku na rok słucham i odkrywam coraz mniej. I coraz mniej rzeczy robi na mnie wrażenie. Dlatego też nie będę się siliła na wymyślanie dziesięciu pozycji na liście płyt, ani tym bardziej dziesięciu utworów. Zwłaszcza, że mijający rok był rokiem wspomnień, a to za sprawą koncertów wykonawców, których dawno nie słuchałam i których musiałam sobie przypomnieć. Słuchałam więc De/Vision, Camouflage, Mesha, Covenanta, Combichrista, Dioramy czy OMD. Dużo staroci, mało nowości.
Przyjemnie słuchało mi się „The Measure” Torula (kilka świeżych pomysłów w electro-światku), „Cast In Steel” A-Ha (bo A-Ha zawsze jest ładne, choć czasem nudne – tym razem mnie nie porwali, bo liczne elektroniczne wstępy wiele obiecują i niestety na obietnicach się kończy, ale generalnie było ok), „A Worthy Compensation” Beborn Beton (przyzwoita synthpopowa płyta niemieckiego tria, które bardzo mocno zasłuchało się w Camouflage, a trochę mniej w And One), „Lucid Dreaming” Say Lou Lou (przyjemny, popowy album pełen rozmarzonych, radiowych kompozycji o lekkim elektronicznym klimacie), „A Sign of Life” Neuroticfish (może bez wielkich hitów, ale z bardzo przyjemnym przytupem) czy „Don’t Kiss And Tell” Bokki (eklektyczne wydawnictwo, utrzymane jednocześnie w znanym z pierwszego krążka stylu).
Wybrałam jednak kilka płyt wydanych w 2015 roku, które polubiłam bardziej. Jak zwykle posiłkowałam się po połowie statystykami z lasta i swoją własną pamięcią. Przedstawione zestawienie nie jest rankingiem najlepszych albumów minionego roku, ale przedstawia absolutnie subiektywną listę płyt, które spodobały mi się na tyle, by od początku do końca towarzyszyć mi w ciągu ostatnich 12 miesięcy.
——————–

7. Marsheaux — „A Broken Frame”
Robienie coverów jest ryzykowne. Coverowanie całej płyty to porywanie się z motyką na słońce. Ale jeśli to dodatkowo dotyczy płyty Depeche Mode to już mamy właściwie samobójstwo. Dlatego właśnie zachodzę w głowę, jakim cudem dziewczynom z Marsheaux się udało. Bo naprawdę im się udało. „A Broken Frame” w ich wykonaniu naprawdę da się słuchać i to z przyjemnością. Największym ich dokonaniem jest chyba to, że po prostu nie zepsuły tej płyty. Nie siliły się na oryginalność, na forsowanie własnego brzmienia, nie próbowały odkryć Ameryki ani dokonywać radykalnych zmian w utworach. Zagrały je tak, jak mógłby to zrobić sam zespół Depeche Mode, gdyby czasy początków ich kariery przypadły na rok 2015. Drastycznych zmian w aranżacjach nie ma. Jest tylko delikatne unowocześnienie, podbicie niektórych dźwięków i momentów, dostosowanie muzyki do obecnych standardów. Tylko tyle i aż tyle. Dzięki temu, że panie z Marsheaux podeszły do materiały tak subtelnie i z szacunkiem, uzyskały bardzo przyzwoity efekt.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

——————–

6. Kortez – „Bumerang”
Gdyby ta płyta była anglojęzyczna, zapewne nie zwróciłabym na nią uwagi. I tak ledwo ją zauważyłam. Chodzi o to, że to właściwie takie niby nic. Piosenki nieporywające i pozbawione wyraźnych refrenów, aranżacje bardzo skromne i dość oczywiste (wiodącym instrumentem jest gitara) a wokalista śpiewa z lekką manierą, która każe mi podejrzewać, że albo nie szanuje ojczystego języka, albo jest odrobinę pijany. Tylko, że po wysłuchaniu „Bumerangu” nie mogłam przestać o nim myśleć i chciałam jeszcze. To chyba w tej pozornej zwyczajności tkwi niezwyczajność tej płyty. W tym, że wszystko jest tu spokojne, melancholijne i nienachalne – czyli takie niedzisiejsze. Ta płyta po prostu koi. Trzeba dać jej chwilę i koniecznie wsłuchać się w słowa, bo są tu równie ważne, jak muzyka. A wtedy łatwo jest się zachwycić.
P.S. Jest w zestawieniu tak nisko tylko dlatego, że odkryłam ją pod sam koniec roku.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

——————–

5. Camouflage — Greyscale
Panowie z Camouflage kazali czekać na swoje nowe nagrania aż 9 lat. Z „Greyscale” uplasowali się w moim osobistym rankingu gdzieś pomiędzy „Sensorem” a „Relocated”. Jest chyba lepiej niż na „Relocated”, ale taką płytę, jak „Sensor”, można nagrać tylko raz w życiu. „Greyscale” jest albumem przyjemnym. Zaczyna się energicznie, synthpopowo i parkietowo (choć równie dobrze ten utwór mogłoby wykonywać duet Hurts). Najmocniejszy numer przychodzi zaraz potem. „Laughing” nie od początku przypadło mi do gustu, ale w końcu się przegryzło i okazało się, że do tego kawałka wracam najczęściej. Bo jest trochę mroczny, ma to charakterystyczne synthpopowe tempo i piękny middle bridge. Na uwagę zasługuje też oczywiście „Count on me” nagrane z Peterem Heppnerem – jego głos jest w stanie roztopić każde serce. Z kolei „Misery” – chyba najszybszy utwór z całej płyty – spokojnie mógłby rozkręcić niejedną imprezę.
„Greyscale” to taka klasysyczna, synthpopowa płyta. Uczcie się ci, którzy nazywacie tym mianem każdą elektroniczną piosenkę w średnim tempie. Tu liczy się jeszcze melodia i emocje.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

——————–

4. Susanne Sundfor — „Ten Love Songs”
Susanne Sundfor nie jest nową twarzą na muzycznym rynku, ale dopiero dzięki współpracy z M83 i Royksoppem zrobiło się o niej głośniej poza granicami rodzimej Norwegii. Zdobyte doświadczenie i znajomości pozwoliły jej nagrać bardzo ciekawą płytę. Zarówno Anthony Gonzalez, jak i Svein Berge i Torbjorn Brundtland odcisnęli swoje piętno na „Ten Love Songs”. W głównej mierze jest to jednak płyta autorska – Susanne sama napisała i wyprodukowała większość utworów. A te są naprawdę mocne. Są i spójne, i melodyjne i jednocześnie słychać w nich powiew świeżości. Dużo tam śpiewania i dużo słów, ale to wszystko doskonale do siebie pasuje, nic nie jest zbędne czy wciśnięte na siłę. Ten album jest po prostu doskonale skomponowany. A nad całością unosi się delikatny powiew inspiracji z lat 80tych. Dobra, porywająca i oryginalna płyta, która łatwo się nie nudzi.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

——————–

3. IAMX – „Metanoia”
IAMX z płyty na płytę notował stopniowy spadek formy. Poprzedni krążek,”The Unified Field”, uznałam za tak nudny, że przesłuchałam go w całości może ze dwa razy. Zaczęłam się zastanawiać się, czy coś jeszcze z tego projektu będzie, gdy światło dzienne ujrzała „Metanoia”. I spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie. Tak jakby Chris potrzebował nagrać zupełnie nieprzebojowy materiał, by móc znów powrócić do pisania bardziej chwytliwych numerów. Najnowsza płyta nie jest wylęgarnią tanich przebojów dla mas, ani nie porywa tak, jak „Kiss + swallow” czy „The Alternative”, ale myślę, że spokojnie może stanąć z nimi w jednym rzędzie. Mamy znane dźwięki, znane rytmy, znany typ melodii. Znane, ale jakby jednak trochę inne. Nie ma już silenia się na wielkie refreny, rozdzierające serce zwrotki czy parkietowe killery. Płyta jest wyważona, nie jest przekrzyczana, nie kipią z niej emocje. Wydaje się wręcz skromna i chłodna, ale właśnie dzięki temu poszczególne utwory trafiają do słuchacza mocniej. Tym piosenkom po prostu nie potrzeba dodatkowych ozdobników – mają ich dokładnie tyle, ile mieć powinny. Są na tyle dobre, że nie trzeba ich niczym zasłaniać. „Metanoia” to moim zdaniem najdojrzalsza płyta IAMX i może dlatego tak dobrze mi się jej słucha od początku do końca.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

——————–

2. Editors – „In dream”
Momentem zwrotnym w karierze Editors było wydanie „In this light and on this evening” i początek romansu z elektroniką. Na „The Weight of your love” elektronika jednak niemal zniknęła, zastąpiona bardziej tradycyjnym, gitarowym brzmiem, by powrócić ze zdwojoną siłą na „In dream”. I – och! cóż to jest za powót. To się dopiero nazywa powrót w wielkim stylu. Niech tylko nikt nie myśli, że mamy tu doczynienia z jakąś dyskoteką. Co to, to nie. Elektronika jest jedynie dopełnieniem nowofalowego, gitarowego grania. Ale właśnie dzięki niej ten album tak mi smakuje. Płyta rozkręca się powoli, zaczynając się od tajemniczego i chłodnego „No harm”, ale po takim początku chce się więcej i więcej. Już te pierwsze dźwięki skradły mi serce. Melodie, brzmienie, nastrój – wszystko jest tu doskonałe. Za każdym razem, gdy słucham „In dream”, mam wrażenie, że robię to po raz pierwszy. Cały czas odkrywam i absolutnie się nie nudzę. Ta płyta to doskonały mariaż chłodnego, gitarowego brzmienia, elektronicznych smaczków i wspaniałych, smutnych i porywających melodii. Cudowna rzecz od pierwszej do ostatniej sekundy.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

——————–

1. Baasch – „Corridors”
Jeśli słuchając płyty czujesz podekscytowanie, jeśli nie możesz przestać podrygiwać a w głowie non stop kołacze ci się myśl, że człowiek, który ją stworzył, jest geniuszem,to jest dobrze.
Ten rok zdecydowanie wygrywa Baasch i jego debiutancka płyta. Teoretycznie nieprzebojowa i niełatwa, ale tak intrygująca, że nie sposób przejść obok niej obojętnie. Wciągnęła mnie od pierwszego przesłuchania, a z każdym kolejnym utworem oczy otwierały mi się coraz szerzej. Nie mogę się po prostu nadziwić wspaniałości tej muzyki. To ogromna sztuka zrobić coś, co jest jednocześnie nieszablonowe, świeże i porywające. Bartkowi Schimidtowi ta sztuka się udała. Pulsująca elektronika, intrygujące i wpadające w ucho melodie, i do tego charakterystyczny, bardzo ciekawy wokal. Baasch mógłby z tą płytą ruszać na podbój świata, czego z całego serca mu życzę.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
02.01.2016, godz. 20:36, sobota
Kategoria: Płyty

Poprzedni Post
«
Następny Post
»