Artur Rojek – 14.03.2015

15 marca 2015
niedziela, godz. 22:56

Wybierałam się na koncert Artura Rojka od jesieni. Tak długo zastanawiałam się nad Palladium,że w końcu przeszło mi koło nosa. Potem dowiedziałam się o Wytwórni. Moja miłość do tego miejsca rośnie z każdym rokiem, więc tym razem się zdecydowałam. Potem dowiedziałam się, że dzień później znów gra w Palladium. No nieważne, lubię oba, tym razem wybrałam Łódź.
Czekając na koncert zawsze mimochodem słyszę, o czym rozmawiają ludzie obok mnie. Nasłuchałam się więc. Od „ma małe ciałko i dużą głowę przez co przypomina kosmitę. On jest naprawdę niski„.
Hmm, czasem mam wrażenie, że 90% wykonawców jest jakichś takich niskich, ale nigdy nie myślałam o Rojku w kontekście UFO.
Przez: „Ale byłaby akcja gdyby teraz nagle wyszedł cały pierwszy skład Myslovitz i zagrał Peggy Brown„.
Kurczę, słyszałam „Peggy Brown” i to w tym samym miejscu.
Po: „Złamał obojczyk ale nie odwołuje koncertu w Łodzi.”
Całe szczęście, bo by mnie ominęło coś dużego.
Jeszcze zanim zaczął się koncert rzuciła mi się w oczy przepiękna scenografia. Nie wydumana, ale w jakiś sposób teatralna, trochę oldschoolowa przez reflektory, które ustawione były wokół sceny i udrapowaną tkaninę na drugim planie, ale niezwykle klimatyczna i inna. Naprawdę piękna. Brakowało tylko inicjałów AR.
Cały koncert to był jeden wielki pokaz profesjonalizmu. Cudowne brzmienie, wszystko doskonale było słychać, niskie, wysokie i średnie tony tworzyły idealnie wyważoną całość (czego oczywiście nie słychać na moich filmikach, bo znów stanęłam za blisko głośnika). Do tego,jako wisienka na torcie, emocjonalny wokal Rojka. Muzyka, scenografia, światła – było intymnie i niebanalnie.
Żaden szanujący się artysta nigdy nie zagra swoich utworów na żywo w identycznych aranżacjach, jak zostały nagrane na płycie, tak więc i tu publiczność otrzymała wersje dłuższe, bardziej rozbudowane, takie, którymi można się było delektować. Gdy oglądam sobie Rojka koncertowego na YouTube, mam wrażenie, że albo nastąpiły w ostatnim czasie istotne zmiany w aranżacjach, albo ja mam słabą pamięć. W każdym razie w Łodzi było inaczej niż na wcześniejszych koncertach. Może to dlatego, że przez kontuzję wokalisty zespół faktycznie został zmuszony do przearanżowania części utworów, ale zrozumiałam, że chodziło przede wszystkim o gitarę. W każdym razie ja byłam nawet zadowolona. Nie, żebym życzyła Rojkowi źle, ale nigdy nie widziałam go dłużej bez gitary i ciekawie oglądało się go teraz takiego obnażonego. Swoją drogą z ręką na czarnym temblaku, który stapiał się niemal idealnie z koszulą (w oczy rzucała się tylko rękawiczka wyszywana kolorowymi cekinami), wyglądał trochę jak w kaftanie bezpieczeństwa, co dawało interesujący efekt. W każdym razie zapamiętałam, że „Kokon”, mimo, iż chyba jeszcze bardziej elektroniczny niż w wersji studyjnej, live wydał mi się cieplejszy i bardziej przystępny. Fantastyczny, monumentalny wstęp, zagrany na dzwonach rurowych (czy czymś podobnym z wyglądu), zyskała „Lekkość”.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Z kolei w „Krótkich momentach skupienia” rozwinięto motyw a’la INXS, który pojawia się oryginalnie gdzieś w środku – tu zaś został wyeksponowany na początku – i bardzo dobrze, bo to bardzo zacny motyw. Najbardziej porywająco i mocno wypadło „To co będzie”- ale to chyba nie zaskoczenie, bo to już taka piosenka. W tym momencie naprawdę można było sobie poskakać. Wreszcie „Beksa”, robiąca piorunujące wrażenie. Zaśpiewana tak, że emocje aż przeszywały na wskroś. Już w wersji studyjnej byłam pod wrażeniem jak rozdzierająco Rojek potrafi wykrzyczeć tytułowe słowo. Co dopiero na żywo – oprócz interpretacji trzeba tu docenić po prostu technikę. Jednym słowem Rojek daje radę, zarówno na płycie, gdy ten wrzask jest jakby chórkiem i słychać, że został nagrany oddzielnie od zwrotki, jak i na żywo, gdy wszystko śpiewa naraz.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Wielki szacun, że w setliście nie ma (w zasadzie) utworów Myslovitz (ok, zdarzały się na trasie pojedyncze utwory, ale nic z radiowych hitów). Myslovitz jest już naprawdę za nim, i nie ma co oglądać się za siebie, zwłaszcza jak się nagrało płytę, która wprost kipi świeżością i pomysłami. W Łodzi skusił się jedynie na przemycenie „Chłopca z plasteliny” z repertuaru Lenny’ego Valentino. Na koniec dodał jeszcze cover, który dało się rozpoznać tylko po tekście – „Ring of fire” Anity Carter (czy też Johnny’ego Casha, który zrobił z tej piosenki przebój). Magnetyczny, motorycznie transujący, prawie 10 minutowy kawałek już na samym początku wywarł na mnie takie wrażenie, że chociażby dla samej siebie (co by mi nie wyleciało z pamięci, że coś takiego miało miejsce) musiałam wcisnąć nagrywanie. I tu Artur udowodnił, że nawet jedną ręką da się wykrzesać życie z gitary.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

Na koniec artyści dwukrotnie wychodzili na bis, dlatego też „Beksa” i „Syreny” zabrzmiały ponownie. Z jednej strony nie jestem zwolenniczką takich powtórek, z drugiej jednak zawsze wtedy i zespół, i publiczność są już w pełni rozluźnieni, ludzie śpiewają, dobrze się bawią i jest po prostu fajnie.
Ech, aż żałuję, że nie będzie mnie dziś w Palladium.
If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
15.03.2015, godz. 22:56, niedziela
Kategoria: News, Galeria + Relacje

Poprzedni Post
«
Następny Post
»