Peter Heppner – 02.12.2017

3 grudnia 2017
niedziela, godz. 19:16

Panie Heppener, kopę lat! Ileśmy się to nie widzieli? 12 wiosen! Ależ ten czas leci, kto by pomyślał.

Próbuję sobie przypomnieć 2005 rok i koncert Wolfsheima w Bolkowie, ale prawdę mówiąc niewiele pamiętam. Dochodzę do wniosku, że to chyba było dla mnie za wcześnie, jeszcze za bardzo się nie znałam i nie wiedziałam, co i jak. Mam za to wrażenie, że teraz jest już trochę za późno. Owszem, z ogromnym sentymentem wysłuchałam ostatnio „Spectators” i „Casting Shadows”, ale solowa twórczość Petera Heppnera jakoś nigdy do mnie nie przemawiała. A może trafiła na niewłaściwy moment? W gruncie rzeczy, czy ona aż tak bardzo różni się od muzyki Wolfsheim? Ma przecież przebłyski iście Wolfsheimowskie, ale… nie, to już nie jest to. Czegoś tam brakuje. Tak jakby faktycznie słychać było brak drugiej połowy. Ale z drugiej strony to Heppner, nie Wolfsheim, więc czy jest sens oczekiwać Wolfsheima? Kto wie, może gdyby „Solo” ukazało się w 2005 czy 2006 roku, podobałoby mi się o wiele bardziej? Tego nigdy się nie dowiem. Chociaż dość chłodno odnoszę się do jego twórczośći solowej, nie mogłam sobie odmówić ponownego spotkania, skoro po tak długiej przerwie przyjechał w końcu do Polski. I muszę go pochwalić za doskonały wybór piosenek, które znalazły się w secie (choć był to dokładnie taki set, jakiego się spodziewałam). Heppner zagrał chyba najciekawsze swoje solowe utwory (ku uciesze takich malkontentów, jak ja). Chociaż uchodzi za mistrza smęcenia, koncert był bardzo żywy, powiedziałabym nawet, że znacznie żywszy niż ten z Bolkowa (o ile dobrze pamiętam). Nie było też żadnych wstawek akustycznych – prawie same dynamiczne utwory, a nawet jeśli tempo zwalniało, to i tak tylko na chwilę. Warto podkreślić, że pomimo tego, iż jest koncert był częścią trasy z okazji 30-lecia działalności muzycznej, tylko 4 piosenki spośród 16 były piosenkami Wolfsheim. Za to właśnie te utwory wywołały największą euforię (chyba nie ma tu zaskoczenia) razem z oczywistym hitem nie tylko alternatywnych list przebojów, czyli „Leben…I feel you” oraz „Wir sind wir” (zawsze uwielbiałam tę piosenkę, ale uważałam ją za nieco niedocenioną, dlatego reakcja publiczności była dla mnie miłym zaskoczeniem), „Dream of you” i „Die Flut”. Tak, tym razem dostałam wszystkie utwory, przy których Heppner współpracował, a o których po cichu marzyłam w Bolkowie. Z tego jestem bardzo zadowolona. O dziwo naprawdę podobała mi się koncertowa wersja „Künstliche Welten”. Jakoś nie do końca rozumiałam fenomen tej piosenki, bo ja zazwyczaj ją przeskakiwałam słuchając „Spectators”, a tu proszę – nie potrafię tego wytłumaczyć, ale brzmiała jakoś tak pełniej. I zdecydowanie bardziej dynamicznie niż na płycie. Jeśli nie rozumiałam fenomenu „Künstliche Welten”, to tym bardziej nigdy nie pojęłam „The Sparrows And The Nightingales”. Dla mnie ten utwór zawsze był przede wszystkim nudny. Mniej więcej po minucie można sobie darować dalsze słuchanie, bo nic więcej już się tam nie dzieje. Mimo to jakiś sentyment do tej pieśni mam, chyba przez wzgląd na tzw „stare czasy”. Koncertowo jednak dosłownie wbił mnie w fotel. No dobrze, może w połowie już mi emocje opadły, ale początek był tak fantastycznie mocny i energetyczny, że nie mogłam uwierzyć, że to te same wróbelki i słowiki. Przepiękne intro na początku zyskało także „Wir sind Wir” oraz „Kein Zurück”. Wydaje mi się jednak, że ten ostatni utwór został w Warszawie przyjęty zadziwiająco chłodno. Nie wiem dlaczego. Intro intrem, ale najbardziej zmienioną, jeśli chodzi o całą aranżację, piosenką okazało się „Once in a lifetime”. Z jednej strony fajnie, że ktoś próbował ją trochę podkręcić, z drugiej niestety ta wersja zupełnie mi się nie podobała. Miałam wrażenie, że muzyka w ogóle nie pasuje do wokalu Heppnera. To znaczy – muzyka sobie, Peter sobie. Tak to niestety brzmiało z miejsca, w którym stałam. Ale – i tu wielkie zaskoczenie – na filmiku słychać wszystko bardzo dobrze, mało tego, że dobrze – słychać bardzo fajnie! O wiele lepiej niż ja słyszałam na żywo. To przedziwne, ale nagrało się coś zupełnie innego niż ja słyszałam na żywo. Więc albo to jakieś fatum miejscówki, albo jestem głucha.
Sam Heppner natomiast nie zmienił się nic a nic, oprócz tego, że posiwiał. Jego znakiem rozpoznawczym cały czas pozostaje statyw z tekstami (nutami?), który jest nieodłącznym elementem każdego występu. I o ile w Bolkowie pod koniec koncertu opuścił swoją bezpieczną pozycję i zaczął się nieco poruszać po scenie (to akurat pamiętam doskonale), tak tym razem pozostał niewzruszony. Skromny, nieco zdystansowany, ułożony i grzeczny, za to doskonale panujący nad głosem. Z całą pewnością zasłużył na miano pierwszego nudziarza synthpopu. Ale żeby nie było – to jest nudziarz, do którego mam słabość, bo kojarzy mi się z bardzo miłymi czasami. I jak to mówią, ciągnie swój do swego.

P.S.
No i co, panie Heppner? Miałam nadzieję, że wpadnę na Pana na bolkowskim rynku, ale nic z tego. Poczekałam jednak 12 lat i stało się – mamy wreszcie wspólną fotkę, mam autograf na płycie i mam nawet autograf na zdjęciu z tamtego koncertu. I wie Pan co? Fajnie było Pana znowu zobaczyć.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
03.12.2017, godz. 19:16, niedziela
Kategoria: Galeria + Relacje

Poprzedni Post
«
Następny Post
»