Wszystkie dzieci nasze są

1 czerwca 2010
wtorek, godz. 02:16

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, gdzieś prawie na końcu świata leżała dzika kraina, o której mówiono, że niedźwiedzie chadzają tam ulicami. Wszystko było tam szare i zgrzebne. Ludzie żyli skromnie i nie mieli wielu rzeczy, które gdzie indziej uchodziły za podstawowe. Był w tej krainie jednak ktoś, komu ta sytuacja nie przeszkadzała. Tym kimś były dzieci. Może nie miały tak kolorowych ubranek jak ich rówieśnicy w innych krainach i tak zapierających dech w piersiach technologicznie zaawansowanych i ślicznych zabawek, ale miały za to swoje programy w telewizji i swoje piosenki. I to im wystarczało. Piosenki pisane specjalnie dla nich i często przez nie same wykonywane. To była złota era dziecięcej muzyki, muzyki z niegłupimi tekstami i wpadającymi w ucho melodiami.
Czasy jednak się zmieniły i kraina przestała być tak dzika i odległa. Życie nabrało tempa a dzieci dorosły. Złota era dziecięcych piosenek stała się reliktem przeszłości. Nie odeszła jednak całkiem w niepamięć. Ba! Nabrała kultowego charakteru. Dziś świat wygląda już inaczej, dlatego warto przypominać to, co było dobre, momentami genialne, to, co nas ukształtowało.
To tylko mały wycinek tamtych czasów.



„A ja wolę moją mamę” – Majka Jeżowska
de-mo
Bajecznie kolorowe tiulowe halki, burza włosów, wielkie kolczyki i bransoletki – która dziewczynka nie chciała wyglądać jak Majka Jeżowska? Majka była jak istota nie z tego świata, jak polska Madonna w ugrzecznionej wersji. Aż nie chce się wierzyć, że pojawiła się w świadomości dzieci aż 26 lat temu! Wtedy to, w 1984 roku, ta absolwentka Wydziału Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach przyjechała na moment do Polski i nagrała piosenkę dla dzieci. Muzykę napisała sama, w warstwie lirycznej skorzystała z tekstu – uwaga – samej Agnieszki Osieckiej. Tak powstała piosenka-legenda, szlagier, klasyk, który znają wszyscy. „A ja wolę moją mamę”. Majka mieszkała wówczas w USA i tam próbowała robić karierę, jednak mimo ogromnego talentu wokalnego (po angielsku brzmi niczym Cyndi Lauper!) i kompozytorskiego, mimo tego, że jej piosenka była nawet przez moment w MTV, nic wielkiego się nie wydarzyło. Za to piosenka z 1984 roku, mająca być jednorazowym projektem, przyniosła jej dozgonną miłość i uwielbienie małych słuchaczy. I tak oto, ta 25-letnia wówczas piosenkarka z mega modną fryzurą, stała się idolką dzieci. Któż wówczas nie chciał mieć takiej przedszkolanki? Któż nie chciał mieć takiej nauczycielki?
Ja byłam wówczas święcie przekonana, że każda modna mama ma atramentowe włosy. Tylko zasmucał mnie fakt, że mama z piosenki płakała. W klipie wystąpił syn Majki, która rozstała się już wówczas z jego ojcem. Dlatego też zawsze uważałam, że mama jest smutna, bo jej dziecko nie ma taty…
To się dopiero nazywa dorosła-dziecięca piosenka!




„Co powie tata” – Natalka Kukulska
newman
Po pierwsze, moja rodzina miała niemal „na żywo” relacje z porodu Natalki. Po drugie, nigdy nie przyszłoby mi do głowy wyśmiewać się z okularów kilkuletniej Natalki, sam miałem niewiele mniejsze. Po trzecie: Jarosław Kukulski pisał fantastyczne piosenki, tak dla Anny Jantar, jak i dla swojej córeczki. Po czwarte, w teledysku ‚występuje’ krasnal Chałabała. Klasyka.
No i ten bujak…

„Na dzień dobry jestem dobry” – Tadeusz Broś i Papa Dance
de-mo
Drugą ikoną dziecięcej muzyki, obok Majki Jeżowskiej, był Jacek Cygan. To jego teksty śpiewały takie małoletnie gwiazdy jak Magda Fronczewska czy Krzysztof Antkowiak. On był także twórcą Dyskoteki Pana Jacka (czytaj „dżeka” ;-)) – bloku muzycznego w Teleranku, a potem serii płyt i koncertów. Pierwsza z trzech płyt ukazała się w 1988 roku i zawierała utwory nie tylko wykonawców stricte dziecięcych, ale także m.in. Seweryna Krajewskiego, Stanisława Soyki czy Mieczysława Szcześniaka. Był tam także fenomenalny duet jednego z moich ulubionych zespołów tamtych czasów – Papa Dance – z prowadzącym Teleranek oraz Mini Listę Przebojów Tadeuszem Brosiem. W dzieciństwie marzyłam by wystąpić w Mini Liście Przebojów – śpiewałabym „It must have been love” Roxette (zawsze brakowało mi tylko Pera…), albo „I will always love you” Whitney Houston. I na pewno bym wygrała!
A piosenka „Na dzień dobry jestem dobry” była, mówiąc współczesnym językiem, po prostu cool.

„Laleczka z saskiej porcelany” – Magda Fronczewska
de-mo
Jedna z dziecięcych gwiazdek, córka Piotra Fronczewskiego. Występowała z Majką Jeżowską i generalnie było jej wszędzie pełno. Od starszej koleżanki po fachu zapożyczyła kolorowe spódniczki, zaś jej znakiem rozpoznawczym były pokarbowane blond włosy do pasa. Jednym z jej największych przebojów była „Laleczka z saskiej porcelany”, piosenka tak straszliwie smutna, że do tej pory nie mogę jej słuchać.
http://www.youtube.com/watch?v=96JA8Wo-abg

„Zakazany owoc” – Krzysztof Antkowiak
de-mo
Ruch sceniczny nie był jego najmocniejszą stroną, dresik przypominający nieco piżamę też pozostawiał wiele do życzenia, ale za to ten głos!!! W drugiej połowie lat 80tych Polska oszalała na punkcie nastolatka z głosem tak nie polskim, tak soulowym, tak innym od tego, co do tej pory było znane, że porównywano go do samego Michaela Jacksona. Największy hit Krzysztofa Antkowiaka, bo o nim oczywiście mowa, czyli „Zakazany owoc” wcale nie był piosenką dziecięcą, mimo młodego wieku wykonawcy. Piosenka była raczej wolna, tekst traktował o dorastaniu a Krzysztof wprost czarował swoim nad wyraz dojrzałym głosem. Jaka szkoda, że w dorosłym życiu nie spotkał nikogo, kto pomógłby mu osiągnąć podobny sukces…

„Nasz Disneyland” – Papa Dance
de-mo
OK, to nie piosenka dla dzieci, ale nie da się ukryć, że Papa Dance był zespołem młodzieżowym. Z jednej strony poruszali dorosłe tematy, jednak z drugiej podane to było w tak rymowanej i lukrowanej oprawie, że chyba tylko nastolatki i, no cóż, dzieci mogły brać to na serio. To nic, że ich teksty były może głupie. Ta naiwność jest dziś urzekająca.
A mając 6 lat i zabierając ze sobą do przedszkola płytę (winylową oczywiście) „Galaktyczny zwiad”, chciałam zostać żoną Pawła Stasiaka.

„Moja fantazja” – Kama i Maja Kowalewskie
newman
Dla mnie absolutnie numer jeden tamtych czasów, tamtych piosenek. Teledysku niestety nigdzie nie ma, a w tych dwóch dziewczynkach, które śpiewały chyba się kochałem, jeśli można tak mówić o kilkuletnim brzdącu. A były to Kama i Maja Kowalewskie, córki jednego z Trubadurów (z córek Trubadurów jeszcze Karolina Poznakowska zrobiła dziecięcą karierę). Oczywiście zaczynały w 5-10-15. Kama, co ciekawe, grała w filmach – debiutowała w „300 mil do nieba”, obrazie, który też u mnie pozostawił jakąś zadrę. A Fantazja i ten brylant, przez który dziewczynki patrzyły w teledysku sprawiały, że świat był bardziej kolorowy. Bo fantazja jest od tego, aby bawić się na całego. Uwielbiam, i zawsze będę.

http://www.youtube.com/watch?v=IsU96gefR3U

„Kropelka złotych marzeń” – Iza Zacharzewska
de-mo
Jeden z największych hitów zespołu Fasolki i hitów dziecięcych w ogóle. Kolejny piękny tekst, świadczący o tym, że piosenki dla małych słuchaczy wcale nie muszą być głupie. A melodia tak wpadająca w ucho, że trzyma bardzo, naprawdę bardzo długo. Ta piosenka wydawała mi się wówczas strasznie dorosła.

http://www.youtube.com/watch?v=xxo5Tt-FuKM

Tik-Tak
de-mo
Kolebką dziecięcych piosenek były programy telewizyjne dla małych widzów. Tam można było ich usłyszeć najwięcej, zapoznać się z nowościami i pośpiewać przeboje. W programach dużą rolę odgrywały oczywiście dzieci – śpiewające dzieci. Wtorkowego (niektóre źródła podają, że to była środa) Tik-Taka prowadził Pan Tik-Tak, zastąpiony później, jak twierdzi Wikipedia, przez Krzysia Tik-Taka (dla mnie to była zawsze jedna osoba – Pan Tik Tak o imieniu Krzyś 😉 – w tej roli Krzysztof Marzec) i Ciotka Klotka (Ewa Chotomska), którym towarzyszył zespół Fasolki. Z czasem pojawiać się zaczął gościnnie Pan Fasola (Krzysztof Tyniec) oraz Profesor Ciekawski (Andrzej Marek Grabowski) – każdy z nich dostał później własny program (odpowiednio Fasola i Ciuchcia). Warto także wspomnieć, że Tik-Tak był domem jednego z najważniejszych nieludzkich postaci tamtych czasów – Zająca Poziomki.

http://www.youtube.com/watch?v=8Lhb9ADaans

Fasola
de-mo
Programu „Fasola” właściwie nie pamiętam, o piosence również zapomniałam na długie lata. Pamiętam natomiast, że ją lubiłam. O programie mogę powiedzieć tylko tyle, że postacią kluczową był w nim Pan Fasola (Krzysztof Tyniec), który występował razem z dziećmi z zespołu Fasolki. Ponoć była to pierwsza dziecięca lista przebojów (trudno mi to zweryfikować, bowiem tak jak napisałam, po prostu nie pamiętam). Pan Fasola zapisał się w mojej pamięci jako osoba nieszczególnie miła i raczej pochmurna, a mimo to w jakiś przedziwny sposób hipnotyzująca. Nonszalancka, sprawiająca wrażenie jakby wszystko miała gdzieś, choć tak naprawdę leżał jej na sercu los dzieci, które mu towarzyszyły. Było w tej postaci coś… erotycznego niemal!!! I… wciąż to czuję…

5-10-15
newman
Któż nie pamięta 5-10-15? To był program młodzieżowy z prawdziwego zdarzenia. My od zawsze woleliśmy części dla dziesięcio- i piętnastolatków. Sandra Walter, Justyna
Pochanke… kto tam nie zaczynał? I Głos, wszechwiedzący, i taki, taki fajnie ironiczny, musiał należeć do Wojciecha Manna. Na początku lat dziewięćdziesiątych 5-10-15 kończyło się Szortpressem, w którym wiadomości były mniej ważne, ale wiele dzieciaków marzyło, by takie szort-niusy
prezentować. A piosenki z czołówki nie słyszałem kilkanaście lat – ostatnio dostarczyła sporej dawki wzruszeń. Tego tekstu nie zapomniałem nigdy

Napisy końcowe z kolei należały do Kombi (!)

Tęczowy Music Box
de-mo
5-10-15, Domowe Przedszkole, Tik-Tak, Teleranek, Tęczowy Music Box… trochę tych programów dla dzieci było. Ten ostatni dotyczył stricte muzyki. Występowały tam nie tylko dzieci z polskiego zespołu Tęcza, ale z czasem nawet z zagranicy. Z TMB najlepiej pamiętam Marysię Sadowską, która wydawała mi się wtedy już bardzo dorosła.

„Kulfon, co z ciebie wyrośnie” – Kulfon i Monika
de-mo
Jeden z ostatnich dziecięcych przebojów. Kulfon i Monika byli bohaterami programu „Ciuchcia”, nadawanego od 1992 aż do roku 2000. Piosenkę „Kulfon, co z ciebie wyroście?” uwielbiałam – za zabawny tekst i porywającą melodię. Tylko zawsze się zastanawiałam czemu Monika ma tak męski głos…

P.S. I właśnie się zorientowałam, że Paweł Wilczak zawsze przypominał mi Kulfona 😀

„Pi i Sigma z Matplanety”
de-mo
Jeden był mądry, odważny i żądny wiedzy. Drugi nieśmiały, tchórzliwy i nieco leniwy. Jeden był zielony, drugi pomarańczowy. Obaj pochodzili z Matplanety i byli symbolami matematycznymi. Mowa oczywiście o Pi (pomarańczowy) i Sigmie (zielony), najbardziej chyba psychodelicznych postaciach naszego dzieciństwa. Pi i Sigma pomagali dzieciom na Ziemi rozwiązywać zadania z matematyki, a wszystko działo się w scenerii wyprodukowanej przy pomocy niesamowicie nowoczesnej wówczas techniki – blue boksa. Nie mieliśmy zielonego pojęcia o czym mówią i co robią, wiedzieliśmy jedynie, że są straszliwie mądrzy i że przy odrobinie szczęścia, za jakieś 20 lat, może zbliżymy się do ich poziomu. W sumie nawet nie pomyliliśmy się specjalnie w szacunkach – ostatecznie w całki zagłebiałam się dopiero na studiach!!!
A tytułowy kawałek, o którym krążą plotki, że wykonywał go Andrzej Zaucha, to mistrzostwo świata. Jeden z najlepszych utworów elektronicznych made in Poland, z przecudownym, genialnym, równie psychodelicznym jak sam program, tekstem autorstwa Magdy Wojtaszewskiej. Która ze współczesnych polskich piosenek może się równać z Matplanetą?

Pan Kleks
de-mo: Jeden z kultowych bohaterów drugiej połowy lat 80tych i jedne z najlepszych polskich soundtracków ever. „Kaczka dziwaczka”, „Leń”, „Księżyc raz odwiedził staw”, „Psie smutki” to prawdziwa klasyka.

newman: Akademia Pana Kleksa… zawsze mnie golarz Filip przerażał . No i smutno mi było na końcu, ale piosenki mnie wychowały:
http://www.youtube.com/watch?v=E2iDlGCTPvY
http://www.youtube.com/watch?v=C7GGZzJfqPA&feature=related

Harry Potter się chowa!

de-mo: Mnie nigdy nie udało się zdobyć kasety z muzyką do „Akademii Pana Kleksa”, dlatego mimo wszystko jestem bardziej związana z piosenkami z późniejszych filmów.

Biegać, skakać,
latać, pływać,
w tańcu, w ruchu wypoczywać…

http://www.youtube.com/watch?v=3iD-BOrChvY

newman: „Podróże Pana Kleksa” to także, albo i przede wszystkim „Meluzyna”. Makijaż Ostrowskiej nie z tej ziemi i bardzo trendy jak na tamte czasy. A Piosenka? Absolutny kiler, fenomenalnie wykonany. Tylko przez wiele ostatnich lat zastanawiałem się nad Pustorakiem, aż wpadłem na to, że wypadałoby obejrzeć film po latach i zagadka zostanie rozwiązana… Polecam :))

de-mo: Za to z „Pana Kleksa w kosmosie” najbardziej lubiłam „Dyscyplinę” w wykonaniu Emiliana Kamińskiego, w którym chyba trochę się kochałam. Jego groźny wygląd i surowość w stosunku do dzieci strasznie mnie fascynowały.

Wszystkie dzieci nasze są
de-mo
Na koniec dwa dziecięce hymny.
„Wszystkie dzieci nasze są” oraz „Na raz, na dwa” stanowiły dla mnie zawsze parę – pewnie dlatego, że trafiły do mojej świadomości prawie równocześnie. Pierwszy z tych utworów stał się ogromnym hitem, przysłaniając nieco ten drugi.

Mnie zawsze bardziej podobało się „Na raz, na dwa”. Było nieco mniej eksploatowane i moim zdaniem po prostu ciekawsze. To taki typ melodii, która nigdy się nie znudzi.
Jak ja chciałam być wtedy w tej hali…

I pozostaje tylko mieć nadzieję, że TVP uporządkuje kiedyś swe archiwa i wyda na DVD zbiór klipów z tamtych czasów. To byłby murowany hit na skalę tysiąclecia.


autor: //
01.06.2010, godz. 02:16, wtorek
Kategoria: News, Utwory

Poprzedni Post
«
Następny Post
»