Nowe Sytuacje – 20.12.2015

21 grudnia 2015
poniedziałek, godz. 03:37

Pamiętam ten dzień. 22.12.2001, to była sobota. Oglądałam wieczorem jakiś film na HBO, kiedy do mojego pokoju weszła moja mama przekazała mi informację , że zmarł Grzegorz Ciechowski. Nie zawalił mi się świat – nigdy nie byłam fanką Republiki, Obywatela G.C. czy Grzegorza z Ciechowa, ale byłam fanką Justyny Steczkowskiej i zrobiło mi się bardzo smutno. Miał zaledwie 44 lata i jestem pewna, że jeszcze nie raz zdołałby zaskoczyć słuchaczy nowatorskimi pomysłami.
Dziś, dwa dni przed czternastą rocznicą jego śmierci, miałam okazję po raz pierwszy usłyszeć jego muzykę na żywo. Zbigniew Krzywański, Sławomir Ciesielski i Leszek Biolik koncertując pod szyldem Nowe Sytuacje zawitali do Progresji. I choć to Florence + the Machine miała zakończyć mój tegoroczny sezon koncertowy, nie mogłam się powstrzymać i na deser zaserwowałam sobie koncert na totalnym luzie, bez przygotowań, bez oczekiwań i bez spinania się. Na koncert przyciągnął mnie przede wszystkim fakt, że zespół w dużej mierze sięgnął po utwory z „Masakry”, ostatniego albumu wydanego za życia Ciechowskiego i jedynej płyty Republiki, którą mam na półce. I chociaż nigdy tak do końca ta muzyka do mnie nie trafiła, tak mimo wszystko słuchałam jej i czasem do niej wracam (ot, magia fizyczności – zawsze bardziej szanowałam i dawałam więcej kredytu zaufania muzyce, którą posiadałam na krążku czy taśmie niż w formie cyfrowej). A utwór tytułowy po dziś dzień mnie zadziwia.
Koncert otworzył utwór „13 cyfr” – jeden z mniej lubianych przeze mnie numerów z „Masakry”. Niemniej jednak to był mocny początek. Ta elektronika, mrok i chłodne brzmienie. Naprawdę wciągnęło mnie to bardziej niż na płycie. Doskonale zabrzmiała druga z kolei „Masakra”. Spodziewałam się wiele po tym utworze i na szczęście się nie zawiodłam. Ten wspaniały, taneczny motyw, który tak mnie zachwyca, został odpowiednio potraktowany. Z kolei „Mamona” mogłaby zabrzmieć trochę mocniej. Nie brzmiała źle, ale uważam, że taki hit w wersji koncertowej powinien zwalać swoją mocą z nóg. Aczkolwiek widziałam na różnych nagraniach, że jeszcze za życia Ciechowskiego, był grany tak, jak teraz. Po piosenkach z ostatniego krążka Republiki, wśród których znalazły się jeszcze „Raz na milion lat”, „Odchodząc”, „Sado-maso piosenka” i „Koniec czasów” (znów wspaniały, elektroniczny wstęp), zespół przeszedł do starszego repertuaru, wśród którego królowały utwory z debiutanckiej płyty: „Będzie plan”, „Prąd”, „Arktyka”, „Znak ‚='”. Zdecydowanie było słychać lata, jakie dzielą obie produkcje. Tempo zostało podkręcone, a elektronika zniknęła. Zrobiło się nowofalowo. Choć nie przepadam za nagraniami z tamtego okresu, to mimo wszystko całkiem przyjemnie się ich słuchało w wersji live. Nie tylko potupałam nogą, ale i trochę pośpiewałam: „…w bikini, w bikini” czy „nakręcane ręce obejmują mnie”. Najbardziej porywające i wyczekane były jednak oczywiście trzy sztandarowe utwory – prawdziwe republikańskie hymny – najpierw „Kombinat”, potem”Biała flaga” i na koniec podniosły „Moja krew”.
Generalnie było w porządku. Szkoda, że zabrakło chyba mojego ulubionego numeru z „Masakry” – „Strażnika snu”, szkoda, że nie było „Telefonów”. Wreszcie szkoda… ech, jakkolwiek głupio czy niepoprawnie to zabrzmi… szkoda, że nie było Ciechowskiego. Dobrze, że zespół zaprosił do współpracy aż trójkę wokalistów – Jacka Bończyka (który moim zdaniem wypadł najlepiej), ekspresyjną Natalię Pikułę (mam mieszane uczucia jeśli chodzi o jej sposób śpiewania) i Tymona Tymańskiego – razem stworzyli całkiem mocny chór, co fantastycznie było słychać zwłaszcza podczas „Mojej krwi”, ale i refrenu „Arktyki”, śpiewanego przez Jacka i Tymona, czy podczas „Raz na milion lat”, gdzie po zwrotkach, wykonywanych przez Natalię, dołączali do niej panowie, by odśpiewać potężnie „Podobno raz na milion, raz na milion świetlnych lat, zdarza się to co spotkało i co trzyma tutaj nas…”. Oni śpiewali prosto – Tymon najbardziej transparentnie, Jacek dawał trochę więcej od siebie, Natalia natomiast prowadziła swój wokal najbardziej wymyślnie (najwięcej wibrato plus lekkie seplenienie). To jednak nie były TE emocje. Wykonania były poprawne, ale to jednak utwory, które należą do Grzegorza Ciechowskiego i jego jedynej w swoim rodzaju ekspresji. Z jednej strony mocnej, surowej i minimalistycznej, a z drugiej aż kipiącej od emocji. A taka zdarza się raz na milion lat.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
21.12.2015, godz. 03:37, poniedziałek
Kategoria: Galeria + Relacje

Poprzedni Post
«
Następny Post
»