Ha! Myśleliście, że nie będzie? A właśnie, że będzie!
Wiem, pobiłam wszelkie rekordy. Połowa lipca, a ja dopiero podsumowuję 2020 rok. Rok, o którym pewnie większość chciałaby zapomnieć i który nikogo już nie obchodzi. Tyle że mnie obchodzi. Po prostu jakoś nie potrafiłam się do tego podsumowania zabrać. Ale że to moje miejsce i mogę tu robić co chcę i kiedy chcę, a poza tym odczuwam wewnętrzną potrzebę podsumowywania, zwłaszcza że pamięć mocno mi szwankuje, to zrobię to! W końcu to zrobię.
Więc jaki był ten miniony rok? Przede wszystkim przesiedziany w domu. Ale nie zamierzam się nad tym rozwodzić. Jednak gdyby nie home office pewnie ciągle do tej pory każdy dzień zaczynałabym od „Deutschland”. Siedzenie w domu zmieniło jednak sposób, w jaki słucham muzyki. Na pewno weszłam w końcu w streaming na całego. Postawiłam na Spotify i choć cały czas uważam, że jest mocno upośledzony, a w odkrywaniu nowej muzyki nie dorasta do pięt Lastowi, to pozwalam mu grać. I to przyzwolenie sprawiło, że nagle zmartwychwstała nieżywa od kilku podsumowań kategoria – piosenki. Bo to był rok piosenek, nie płyt.
Ale po kolei.
Oto albumy i utwory, które sprawiły mi najwięcej radości i przyjemności w zeszłym roku:
Get Your Body Beat Combichrist 2 dni temu | |
Get Your Body Beat Combichrist 3 dni temu | |
Get Your Body Beat Combichrist 4 dni temu | |
Voix Gary Numan 5 dni temu | |
Get Your Body Beat Combichrist 5 dni temu |