Lista albumów 2013 to jak zwykle zestawienie płyt niekoniecznie uznanych powszechnie (i czasem nawet nie przeze mnie samą) za najlepsze, ale takich, po które sięgałam najczęściej. A sięgałam po nie dlatego, że po prostu coś mnie do nich przyciągało, dobrze mi się ich słuchało w całości (bo to jest ważne kryterium umieszczenia na liście) i które mi się nie nudziły. To po prostu płyty, których słuchałam od A do Z.
Wspomniałam już, że na liście nie będzie np. HAIM. Z rzeczy, na które czekałam w tym roku, zabrakło miejsca dla IAMX, którego ostatnia płyta zupełnie nie pozostała w mojej pamięci. Nie ma również drugiej płyty duetu Hurts, która jak na mój gust okazała się zbyt radiowa i miałka. Także Dawid Podsiadło, w którym pokładałam wielkie nadzieje po tym, jak w finale zeszłorocznego X-Factora po raz pierwszy wykonał swój własny utwór, jakoś nie skradł mi serca. Podobnie zresztą jak Austra z jej drugim krążkiem, „Opympia”, któremu moim zdaniem zabrakło magii i niepowtarzalności debiutu. No i również „Ament” UL/KR przepadł wśród innych nowości.
Do gustu za to przypadło mi nowe Nine Inch Nails w postaci „Hesitation marks” – to chyba pierwsza płyta NIN, której naprawdę wysłuchałam z uwagą. Drugi krążek Szwedów z The Amplifetes – „Where is the light” nie podbił mojego serca tak, jak debiut, ale ostatecznie stwierdziłam, że jest ok. Podobnie jak nowe Noblesse Obligue, z kilkoma fajnymi synthpopowymi momentami na „Affair of the heart”. Czekałam na CHVRCHES, ale ostatecznie nie wsłuchałam się w „The Bones of what you believe” na tyle, by umieścić ją w zestawieniu. Czegoś mi w tej płycie zabrakło i nie jestem w stanie powiedzieć czego.
Z przyjemnością słuchałam jak zwykle płyt, które sobie płyną, ale nie absorbują jakoś szczególnie – warto tu wymienić:
Shout out Louds „Optica”
Delorean – „Apar”
Moby – „Innocents”
Owl City – „Nightswim”
Rhye – „The Fall”
Braids – „Flourish // Perish”
Brother – „Call”
Data Romance – „Other”
Emancipator – „Dusk to dawn”
I am Robot and Proud – „Touch/Tone”
London Grammar – „If you wait”
Benjamin Damage – „Heliosphere”
Crystal Fighters „Cave Wave”
Wreszcie muszę także wspomnieć o lekkim powiewie świeżości w świecie dark-synth-electro w postaci Slave Republic i „Quest for love”. Ta płyta nie odkrywa Ameryki, ale przynosi kilka całkiem niezłych, klasycznych kawałków z tego nurtu.
Na koniec dorzucę jeszcze CocoRosie i „Tales of a grass widow”, którego bardzo miło mi się słuchało (zwłaszcza duetu z Antonym Hegarty) oraz Tegan and Sara i ich odważny siódmy album „Heartthrob”, na którym udowodniły, że potrafią pisać także całkiem fajne, lekkie i wpadające w ucho popowe piosenki.
Ostatecznie jednak wybrałam 12 płyt, z którymi będzie mi się kojarzył rok 2013 oraz dwie, które odkryłam bardzo późno, ale które są tak świetne, że należy im się wyróżnienie.