Combichrist, Priest – 8.05.2023

10 maja 2023
środa, godz. 01:06

Jakoś na jesieni zeszłego roku, o ile dobrze pamiętam, Combichrist zagrał kilka elektronicznych koncertów. Och, ależ to była gratka. Żeby tak znów móc usłyszeć stare numery, to by było coś. No i wygląda na to, że te koncerty chyba spotkały się z pozytywnym odbiorem, bo Andy zdecydował się pociągnąć temat i zrobić całą elektroniczną trasę. Zresztą zbiega się ona z 20-leciem Combichrista, więc tym bardziej sięgnięcie po brzmienia z początków kariery pod tym szyldem jest jak najbardziej uzasadnione. Jakby tego było mało, Combiak przygarnął jako gościa specjalnego szwedzkie trio Priest. Poznałam ich dzięki Spotify i uważam, że jest to jeden z najciekawszych nowych zespołów szeroko pojętego dark electro. Szczerze mówiąc poszłabym i na samego Priesta, tymczasem dostałam duet, z czego zresztą też bardzo się cieszę.
Pamiętam jeden koncert, kiedy to zespół niebędący główną gwiazdą zagrał tak, że miałam wątpliwości, czy można to przebić. To był Rotersand przed Apoptygmą Berzerk w 2006 roku w Krakowie. Zastanawiam się, czy teraz sytuacja się nie powtórzyła. Priest po prostu pozamiatał. To jest zespół kompletny, a ja takie bardzo lubię. Jest więc muzyka – bardzo rytmiczna z mocną sekcją perkusyjną, klawiszami rodem z lat 80. i bardzo dużą dawką niebanalnej przebojowości, zaśpiewana jednym z najlepszych głosów w tym nurcie, jest ostry image – skórzane kurtki z dużą ilością ćwieków, skórzane maski na twarzach – trochę BDSM, trochę “Hellraiser”, wisiory z różnymi symbolami, mające budzić zapewne skojarzenia z krzyżami, i koloratka, jest wreszcie i charyzma. Muzyka, wygląd i ruch – to jest dla mnie gwarancja sukcesu. Koncert Priesta był bardzo mocny i żywiołowy. Wykreowali na scenie swój świat i zabrali do niego publiczność. Jak na najprawdziwszej mszy było błogosławieństwo i wykonywanie znaku krzyża. Ale było też dużo wspólnego śpiewania, bo publiczność w Warszawie nie zawiodła i dobrze znała twórczość zespołu. Było też dużo tańca, bo nie sposób było ustać w miejscu. Wokalista, ukrywający się pod pseudonimem Mercury, niegdyś członek innej zamaskowanej grupy – Ghost, to prawdziwy frontman. Fantastycznie śpiewa, doskonale się rusza, zagaduje do publiczności i łapie z nią kontakt, także fizyczny. Świetny koncert, szkoda tylko, że nie był dłuższy. Priest zdecydowanie zasługuje na to, by być główną gwiazdą i mam nadzieję, że kiedyś spotkam się z nimi właśnie w takiej roli.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

A Combichrist jaki jest, każdy wie. Tu nie było zaskoczenia, bo ostatecznie to stary, dobry Combiak, choć muszę przyznać, że chyba troszkę zapomniałam, jak potężna i mocna jest to muzyka. Tym razem na scenie oprócz Andy’ego pojawił się tylko jeden członek zespołu, który odpowiadał za całą elektronikę. Nie było perkusji, nie było gitar. Całe show zrobił oczywiście Andy, który wparował na scenę jak wystrzelony z procy i potem nie zatrzymał się ani na chwilę. Pamiętam, jak newman nazywał go małpą (bez urazy) i zawsze jak go widzę na scenie, przypomina mi się to określenie. Jest jak wielki, groźny orangutan, który skacze, biega z jednego końca sceny na drugą i chodzi w charakterystyczny, nieco hip-hopowy sposób. Do tego naprawdę się drze i ani przez chwilę nie traci pary. Podczas tego koncertu było naprawdę gorąco (włosy kleiły mi się do twarzy, czego już dawno nie doświadczyłam), więc pewnie Andy stracił na scenie kilka litrów wody. Co do setu – owszem, był elektroniczny, ale nie był to mój set marzeń. Było “Get your body beat”, które nie pojawiło się na moim ostatnim koncercie w 2015 roku, więc mocno się wybawiłam. Utwór trochę popsuła moim zdaniem jakaś dziwna, elektroniczna solówka, która po prostu osłabiła refren. Był zabójczy “Electrohead” – podobnie. Te dwa utwory od momentu wydania są ze mną zawsze. Były na moich odtwarzaczach mp3, były w iPodzie, są na playliście “must have” na Spotify. Był duet z tego samego okresu – “Fuck that shit” i “Shut up and swallow” (jakoś zawsze te piosenki kojarzyły mi się ze sobą), który w 2007 roku może i nie zrobił na mnie wrażenia i nie należał do zestawu moich ulubionych piosenek, ale jakoś wrył mi się w pamięć i teraz fajnie go było usłyszeć na żywo po tylu latach. Były dwa wielkie, potężne utwory z czasów przed “What the fuck is wrong with you people?”- “Blut Royale” i “Today I woke to the rain of blood”, którym towarzyszyły równie stare klasyki “This is my Rifle” i “Like to thank my Buddies”. Oczywiście to nie wszystko, ale wymieniam te utwory, które pamiętam ze starych czasów i które zawsze znałam z tytułów. Poza tym pojawił się nawet fragment “Tractora” (jaka szkoda, że nie całość), wpleciony w “Fuckmachine”. Czego natomiast zabrakło? Standardowo – “This shit will fuck you up”. Jest to tym większy zawód, że na pierwszych koncertach z elektronicznym setem ta piosenka była grana. Tymczasem znów wypadła. Chyba naprawdę Andy musi jej nie lubić. Nie było też “What the fuck is wrong with you” ani “Throat full of glass” – zapewne dlatego, że te utwory grane są w normalnym secie. A szkoda, bo uważam, że pierwszy jest ważny i po prostu świetny, a drugi to jeden z najlepszych elektronicznych utworów nowej ery Combichrista. Utworami takimi jak “At the end of it all”, “Are you connected”, “I want your blood” czy “Fuckmachine” się nie podniecam i jak dla mnie mogłoby ich w secie nie być. Wymieniłabym na „Complience”. Ostatecznie jednak wybawiłam się, wytuptałam i mocno spociłam. I trochę przypomniały mi się czasy, gdy stałam tak blisko, że robiłam Andy’emu wręcz naturalistyczne zbliżenia. Tutaj scena była nisko, była blisko, nie było barierek. Nie stałam wprawdzie w pierwszym rzędzie, ale miałam wrażenie znacznie większej intymności, niż w Progresji (mimo że Progresję uwielbiam). Tyle że w Progresji było zdecydowanie więcej światła. To mój drugi koncert w przeciągu kilku dni, gdzie praktycznie nic nie widziałam. Zdjęcia są więc mocno “symboliczne”, a filmiki to taniec cieni. Ale prawdę mówiąc, po tylu latach i tylu razach z Combiakiem nie miałam już wielkiego parcia na uwiecznianie koncertu.


If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
10.05.2023, godz. 01:06, środa
Kategoria: Galeria + Relacje

Poprzedni Post
«
Następny Post
»