7. Teddybears – „Devil’s music”
Szał, dziki szał. Może i przełomu nie ma, ale jest to, co w Teddybearsach najfajniejsze – energia, melodie i szwedzka bezkompromisowość. Nie zważają na konwenanse, nie baczą na reguły. Robią to, na co mają ochotę i to właśnie wychodzi im doskonale. Krążek pełen jest wpadających w ucho, ale niebanalnych kawałków, interesujących dźwięków i elektroniczno – rockowych przemieszań. To jeden z tych albumów, które innym są w stanie nieźle skopać tyłek.
Lubię za:
– „Cardiac arrest”
– „Rocket scientist”
– „Get mama a house”
– „Glow in the dark”
Voix Gary Numan 4 dni temu | |
Get Your Body Beat Combichrist 4 dni temu | |
Wait and See (w Corvad) Sierra 5 dni temu | |
Stronger Sierra 5 dni temu | |
Mutual Satisfaction Rein 5 dni temu |