6. Gary Numan – „Splinter (songs from a broken mind)”
Zupełnie nie pamiętam jak to się stało, że Gary Numan trafił do czołówki moich ulubionych wykonawców. Zwłaszcza, że nie uważam, bym znała jego dyskografię specjalnie dobrze i w gruncie rzeczy jego ostatnie płyty brzmią dość podobnie. Melodyka natomiast od lat opiera się na tej samej gamie dźwięków, tak jakby używał tylko kilku nut i zawsze podobnie je ze sobą łączył. Pomijając jednak te dziwaczne sformułowania, „Splinter” wydał mi się płytą niesamowicie mocną i na swój sposób świeżą. Już otwierające krążek „I am dust” wbija w fotel. To cały czas Gary Numan, który mocno przyjaźni się z Trentem Reznorem i Ade’m Fentonem, ale tym razem z zestawem całkiem różnorodnych i bardzo energetycznych utworów. Tu naprawdę jest co nucić i do czego tupnąć. Jest mrok, ciężki klimat, soczysta elektronika i refreny, które przywodzą na myśl takie klasyki jak „M.E.” czy „Are ‚Friends’ Electric?” Tej płyty trzeba słuchać głośno, przez duże głośniki.
– „I am dust”
– „Love hurt bleed”
– „Here in the black”
– „Lost”
Voix Gary Numan 4 dni temu | |
Get Your Body Beat Combichrist 5 dni temu | |
Wait and See (w Corvad) Sierra 5 dni temu | |
Stronger Sierra 5 dni temu | |
Mutual Satisfaction Rein 5 dni temu |