Baasch – 05.05.2016

7 maja 2016
sobota, godz. 22:01

Z pewną taką nieśmiałością szłam w kwietniu na koncert Reni Jusis do miejsca, mieszczącego się w samym centrum Warszawy i noszącego nazwę Miłość. Miałam wrażenie, że to nie do końca lokal w moich klimatach. Nie było jednak aż tak strasznie – przeżyłam i nawet nie czułam się tam jak przybysz z innej planety. Kiedy więc dowiedziałam się, że w tym samym miejscu wystąpi Baasch, to całkiem się ucieszyłam. Całkiem na miejsce a bardzo na Baascha. Najmniej natomiast na dzień koncertu- czwartek, no ale nie miałam wyboru. Jakoś się nie mogłam z tym Baaschem spotkać a gdy w końcu zagrał w Łodzi to akurat tego dnia ja byłam na innym koncercie w Warszawie. Pozostał zatem czwartek. Trudno. Dobrze, że przynajmniej miejsce już znajome i w centrum, do którego i da się dojechać i z którego da się wrócić.
Do rzeczy jednak. Lubię małe koncerty, bo można być blisko wykonawcy, bo nikt się nie pcha, wszystko dobrze widać i słychać a jak się nie podoba w jednym miejscu to można się przemieścić. Takie kameralne koncerty mają jednak swoją wadę – czasem jest aż zbyt kameralnie. Tak, że nikt nie podejdzie pod scenę tylko wszyscy kryją się gdzieś po kątach, że jakoś tak głupio zacząć klaskać czy tańczyć, nie mówiąc już o śpiewaniu. I tak niestety było tym razem. Trochę drętwo, choć absolutnie nie jest to wina wykonawcy. Może jednak jest jeszcze trochę zbyt mało znany? A może to właśnie ten czwartek, więc każdy miał w głowie, że następnego dnia trzeba wstać rano do pracy, więc jedno piwko czy drinka można wypić, ale raczej nie więcej.
Generalnie było miło. Pod względem brzmieniowym, mimo początkowych problemów technicznych, bardzo dobrze. Już jednak na samym początku Baasch zapowiedział, że niestety mają nakaz przestrzegania ciszy nocnej, co oznaczało, że koncert nie będzie trwał dłużej niż godzinę. Mam wrażenie, że to spowodowało pewien pośpiech, który skutkował tym, że nie potrafiłam się należycie rozsmakować w dźwiękach. Przez ciszę nocną nie wyszły też niestety występy gościnne. Wprawdzie panowie z Rys zdążyli zagrać jedną piosenkę, ale już Agim (Nervy) pojawił się na scenie tylko po to, żeby się ukłonić. Trochę szkoda. Potencjał był, ale gdzieś się to wszystko rozbiło o czwartkowe zakazy.
Jeśli chodzi o set to zabrakło mi „Several Gods” (bo miało być zagrane z Agimem właśnie). Było jednak i „Crowded love”, które otwierało koncert, i zaraz następne „Clear” oraz „Underground together”. Nie zawiodło mnie „Parachute”, które w wersji płytowej bardzo lubię i które było pierwszym kawałkiem na koncercie (choć w sumie został zagrany jako czwarty), który mnie naprawdę ruszył. To brzmiało bardzo dobrze. Najlepiej jednak brzmiał sam finał. Tak jak „Siamese sister” na płycie jakoś nie podbiło mojego serca, tak na koncercie w zdecydowanie mocniejszej i bardziej tanecznej wersji (dokładnie był to DreamChach remix) z fantastycznie rozbudowanym zakończeniem, to istna petarda. To ma taki koncertowy potencjał, że nie wiem co. Takim kawałkiem i tak zagranym można naprawdę rozruszać tłumy. Przy nim moje ulubione „Shout” wypadło jednak bladziutko (ale to też dlatego, że zostało zagrane w remiksie, nie w oryginale).
Po tym występie czuję jednak niedosyt. Zdecydowanie będę musiała się wybrać jeszcze na Baascha.

Zdjęć nie ma, bo było naprawdę ciemno. Filmiki są wprawdzie trzy, ale i tak widać na nich głównie ciemność i niestety nic nie dało się na to poradzić.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.

If you can see this, then you might need a Flash Player upgrade or you need to install Flash Player if it’s missing. Get Flash Player from Adobe.


autor: // Last.fm
07.05.2016, godz. 22:01, sobota
Kategoria: News

Poprzedni Post
«
Następny Post
»