8. Anna F – „King in the mirror”
Pseudonim Anna F kojarzy mi się nie inaczej, tylko z Christiane F. – bohaterką „My, dzieci z Dworca ZOO”. To przez to F… Jedyne, co łączy obie panie (poza F oczywiście), to rodzimy język – niemiecki. Anna F to młoda austriacka piosenkarka, która w tym roku wydała swój trzeci krążek „King in the mirror”. Nie znam jej wcześniejszych dokonań, więc przez dłuższy czas myślałam, że to debiut. Jej muzyka kojarzy mi się nieco z pierwszą płytą Fallulah – nie w sposobie śpiewania czy aranżacjach, ale w swego rodzaju zaangażowaniu. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale mam wrażenie, że Anna bardzo się na niej starała, dlatego jest starannie przygotowana, rozplanowana, nagrana. Pewnie to wszystko moje wymysły, ale z jakiegoś powodu tak właśnie mi się wydaje. „King in the mirror” to nie żadna rewolucja, ale kawałek całkiem dobrego, różnorodnego, wpadającego w ucho popu z kilkoma niebanalnymi momentami. Te momenty to kołyszące „Friedberg”, dla którego obrazkiem mógłby być spacer po mieście zaraz po deszczu, nieco azjatycki „Too far”, najbardziej eksperymentalny i wariacki „DNA”, a nawet całkiem udany, choć nie odkrywczy cover „Unbelievable”. Przyjemna płyta.
Lubię za:
– „Friedberg”
– „Too far”
– „DNA”
– „Unbelievable”
– „Good girl”