WYRÓŻNIENIA
Lorde – „Pure heroine”
Młodziutka Nowo Zelandka zachwyciła świat w minionym roku swoim debiutanckim albumem „Pure heroine”. Mnie nie powaliła od pierwszego przesłuchania, ale muszę przyznać, że z czasem zaczęła mnie wciągać. Choć jest to pop oparty na hip-hopowym bicie i wpływch soulu, czyli gatunkach, których raczej nie słucham, brzmi po prostu świeżo, tak że ma się ochotę go słuchać i do niego wracać raz za razem. Dżwięki, które tworzą tę płytę, dobrano ze smakiem w idealnych proporcjach, dzięki czemu całość jest lekka i nie sposób się nią znudzić. A prostotę i minimalizm płyty podkreśla jeszcze jej okładka. Refreny w takich utworach, jak „Team”, „Tennis Court” czy „White Teeth Teens” od razu wpadają w ucho.
BOKKA – „Bokka”
Tak jak świat zachwycił się Lorde, tak Polska zachwyciła się BOKKĄ. Bo BOKKA to przedsięwzięcie na światowym poziomie, a przy tym przecież o polskim rodowodzie. Nie wiadomo, kto kryje się pod tą nazwą, oprócz tego, że są to dwaj mężczyźni i jedna kobieta, i prawdę mówiąc mnie jakoś to specjalnie nie interesuje. Dałam się wciągnąć w tę grę i skupiam się na muzyce, a ta jest naprawdę najwyższych lotów. Może to trochę smutne, ale wydaje mi się, że zyskała taki rozgłos, bo będąc polska, nie brzmi polsko, a skandynawsko. Czyli chłodno, oszczędnie, elektronicznie i nowocześnie. Pomijając jednak rodowód, to po prostu kawał doskonałej, fascynującej muzyki, której chce się słuchać wciąż i od nowa.