Emilie Simon

13 kwietnia 2009
poniedziałek, godz. 19:55

Piękna, utalentowana, niezwykła. Artystka pełną gębą. To urodzona w 1978 roku w Montpellier Emilie Simon. Nazywana jest „francuską Bjork” a jej pojawienie się na rynku muzycznym („Emilie Simon”, 2003) jej rodacy okrzyknęli jednym z najważniejszych debiutów ostatnich lat. I choć nie mogę powiedzieć, że wiem wiele o francuskich debiutach, mam przeczucie, że mają rację.

Debiutancki singiel „Desert” (2002)

Muzyka Emilie jest trudna do opisania i trudno zamknąć ją w ramach konkretnego gatunku. Jest melodyjna, ale nie w komercyjnym tego słowa znaczeniu. Jest w niej dużo elektroniki, ale nie jest to elektronika oczywista. Towarzyszą jej przy tym tradycyjne instrumenty. I przede wszystkim jest to muzyka piękna w magiczny sposób. A głos Emilie – ciepły, delikatny i dziewczęcy – otula niczym kołderka.

Bardzo francuskie „Flowers” (2003), które w pierwszej chwili skojarzyło mi się trochę z Czesław Śpiewa (pewnie przez ten klip). Lubię teksty z pomysłem a i wideo nie jest oczywiste.

Emilie posiada gruntowne muzyczne wykształcenie. Studiuje dźwięk, napawa się nim, eksperymentuje z brzmieniami. Poszukuje i idzie własną ścieżką. Zapewne stąd te porównania do Bjork. Jednakże póki co Emilie jest zdecydowanie bardziej przystępna. Przygotowując swój drugi album, „La Marche de l’empereur” (soundtrack do filmu „Marsz pingwinów”, 2005) nagrywała odgłosy wydawane przez śnieg i lód, by otrzymać „mroźny klimat”.

Fragment filmu „Marsz pingwinów” z „Song of the storm” (2005) w tle

Z kolei trzeci album, „Végétal” (2006), poświęciła naturze – zarówno w sferze tekstów, jak i muzyki i dźwięków. Jednocześnie jest to chyba jej „najżywsza” płyta.

Niemal klubowe „Dame de lotus” (2007).

Oprócz wspomnianych krążków Emilie ma na koncie album koncertowy „À l’Olympia” (2007), który pokazuje jej ostrzejsze oblicze, oraz kompilację „The Flower Book” (2006), zawierającą utwory z jej trzech regularnych płyt i wydaną tylko w Ameryce Północnej (nawiasem mówiąc wersja „Marszu pingwinów” wyświetlana w USA i angielskojęzycznej Kanadzie pozbawiona była oryginalnej muzyki Emilie, którą zastąpiono bardziej tradycyjnymi kompozycjami autorstwa Alexa Wurmana, gdyż obawiano się, że muzyka Francuzki może być zbyt „wymagająca” dla lokalnych odbiorców…).

Na koniec wciągający cover piosenki Iggy’ego Popa i The Stooges „I wanna be your dog” – w wersji live z Olympii (19.09.2006). I dodatkowo ponownie „Song of the storm”


autor: // Last.fm
13.04.2009, godz. 19:55, poniedziałek
Kategoria: News, Ciekawi

Poprzedni Post
«
Następny Post
»