1. Depeche Mode
Dave na tym zdjęciu wygląda zupełnie jak ja, gdy dowiedziałam się, kogo w tym roku słuchałam najczęściej. No cóż… Wyszło na jaw, że drzemie we mnie depesz. W 10. rocznicę naszego związku postanowiłam nieco odświeżyć sobie pamięć i załadowałam do odtwarzacza bardzo pokaźną kolekcję depeszowych hiciorów większych i mniejszych. I prawdę mówiąc słuchałam ich z przyjemnością. Nawet tych, które znam na wylot i które na imprezach przyprawiają mnie o odruch wymiotny. Wciąż potrafię zachwycać się perfekcją klasycznego brzmienia „Enjoy the silence” w wersji live z singla „Condemnation”. Wciąż porywa mnie „A question of time” z Kolonii. Cały czas nie mogę nadziwić się genialności „Insight” czy dawno nie słyszanego „Freestate”. Dalej rozpływam się nad „Freelove” w miksie Flooda. Wygląda na to, że historia zatoczyła koło i po dekadzie spędzonej z panami z Basildon znów największą przyjemność sprawia mi, gdy jesteśmy sami.
LET IT GO Princess Goes 7 godzin temu | |
Jetpack Princess Goes 8 godzin temu | |
Come Of Age Princess Goes 8 godzin temu | |
Shimmer Princess Goes 8 godzin temu | |
Blur Princess Goes 8 godzin temu |