Płyty 2011

15 stycznia 2012
niedziela, godz. 00:30
Część 3 z 5 w serii artykułów Muzyczne podsumowanie 2011



1. Florence + The Machine – „Ceremonials”

Obsypana nagrodami Florence Welch i The Machine powrócili pod koniec roku z drugim, doskonałym albumem „Ceremonials”. Florence chciała stworzyć lepszą wersję debiutanckiego „Lungs” – mroczniejszą, cięższą, z mocniejszymi bębnami, soczystszym basem, bardziej spójną melodyjnie i w moim odczuciu zrealizowała plan śpiewająco. W czasach, gdy słuchałam trochę „Lungs” jakoś mnie ta płyta specjalnie nie wciągała. Owszem, miałam odczucie, że obcuję z czymś dobrym, było kilka kawałków, które nuciłam, ale chyba duża obecność tej muzyki w mediach sprawiła, że nie chciało mi się jakoś specjalnie zagłębiać w płytę, bo wydawało mi się, że ją znam. Zupełnie inaczej mają się sprawy z „Ceremonials”. Poznawałam i nadal poznaję tę płytę w zupełnej samotności, bez żadnych wpływów zewnętrznych, co lubię najbardziej. I stwierdzam, że to naprawdę lepszy krążek od „Lungs”. Dojrzalszy, trudniejszy i przede wszystkim ciekawszy. Florence odeszła nieco od folku i gitar, wzbogacając swoją muzykę o większą ilość ekektroniki (fantastyczne pod każdym względem „Remain nameless” z edycji deluxe). Melodie są tu naprawdę fascynujące, wciągające i stanowią najmocniejszą stronę płyty. Łatwo zapadają w pamięć, a jednocześnie są niebanalne. Do tego ten mroczny klimat. Nie ma tu nic z radosnego nastroju pierwszej płyty, która przy „Ceremonials” wydaje się teraz wręcz naiwna. Bardzo, bardzo ciekawe wydawnictwo.
Lubię za:
– mroczne, dojrzałe, mocne i soczyste brzmienie
– niebanalne melodie
– „Seven devils”
– „Remain nameless”
– „What the water gave me”
– „Breaking down”
– „No light, no light”


autor: // Last.fm
15.01.2012, godz. 00:30, niedziela
Kategoria: Recenzje

Poprzedni Post
«
Następny Post
»