Pamiętam, że gdy usłyszałam po raz pierwszy o 90’s Festival, poczułam szybsze bicie serca. W końcu ktoś to zrobił, w końcu muzyka mojej młodości zaczyna wracać do łask i od imprez rozpoczyna się przejście do koncertów. Tyle tylko, że ani czerwiec, ani dwudniowy festiwal, ani Bielsko-Biała specjalnie mi nie pasowały …
Listopad – szaro, zimno, nieprzyjemnie. Katowice – dość daleko od centrum, i jakoś tak obco. Nie uśmiechała mi się ta wycieczka, ale cóż, sama się urządziłam tak, a nie inaczej. Gdy ogłoszono, że na dwa koncerty do Polski przyjeżdża Oh Land, jedno z moich największych odkryć muzycznych czasów, gdzy dnie …
No i stało się. Chyba najbardziej omijany przeze mnie polski festiwal w tym roku po raz pierwszy ugościł moją skromną osobę. Choć już od pierwszej edycji OFF gdzieś tam się za mną skradał, bardzo skutecznie go unikałam w przeświadczeniu, że to po prostu festiwal nie dla mnie. Zawsze kojarzył mi się przede wszystkim z gitarami, mało melodyjnym i mało hitowym graniem, zarówno sennym jak i hałaśliwym, oraz debiutantami, którzy ze sceny muzycznej znikają tak samo szybko, jak się na niej pojawiają. I przede wszystkim z alternatywą. Taką alternatywą, która jest dla mnie zbyt offowa. Argumenty, że jest tam też sporo miejsca dla elektroniki, jakoś do mnie nie trafiały. Tym wyobrażeniom towarzyszyły wizje wielkiego pola, oddalonego od cywilizacji o dziesiątki kilometrów. Gitary, natura i mały budżet.
Naprawdę nie wiem, skąd mi się to wzięło.
Let's Do It Again Scooter 3 dni temu | |
Children Of The Rave Scooter 3 dni temu | |
I Keep Hearing Bingo Scooter 3 dni temu | |
Techno is back Scooter 3 dni temu | |
Posse Reloaded Scooter 3 dni temu |