Któregoś pięknego i jeszcze ciepłego dnia zjeżdżałam ruchomymi schodami… nie, schodziłam nieruchomym chodnikiem na peron 4 Dworca Centralnego. Dzień, jak codzień, wokół ludzie biegnący na oślep by tylko zdążyć na swój pociąg, oraz ich totalne przeciwieństwo – tacy, którzy nigdy nigdzie się nie spieszą. I ja, tamtego dnia należąca do …
Nie chcę twojego szczęścia. Nie potrzebuję twojego szczęścia. Mam swoje.
Jednym z wykonawców, których odkryłam w 2009 roku i uznałam za bardzo obiecujących a zarazem twórczości których nie poznałam zbyt dobrze, jest grupa Miike Snow. Od pierwszego przesłuchania pierwszej piosenki wiedziałam, że to jest COŚ.
W ostatnim czasie moje słuchanie muzyki przeszło ogromną zmianę. W domu nie słucham prawie wcale. Słucham poza domem. W dodatku głównie podczas snu. Więc co to za słuchanie? Jak można słuchać muzyki śpiąc? Ano można.
Czekałam, czekałam i wreszcie się doczekałam. Od czasu „With every heartbeat”, a później „The girl and the robot” czekałam na nowe wydawnictwo Robyn z zaciekawieniem. A Robyn ma zamiar w tym roku wydać aż 3 płyty, więc faktycznie jest na co czekać.
Mam duże zaległości klipowe. Nie potrafię wyśledzić mojego niegdyś ulubionego programu na MTV, czasem jednak rzucam się na YouTube’a. Bo mam ochotę coś obejrzeć, coś odkryć, uaktualnić się.
Raz na milion lat… a konkretniej – raz na 2-3 lata, przypominam sobie o geniuszu Grzegorza Ciechowskiego. O tym ile wspaniałych tekstów napisał, o tym jak doceniał i szanował rozmaite dźwięki (co w Polsce jest rzadkością), o tym jak stworzył Justynę Steczkowską…
Ostatni tydzień był bardzo długim i męczącym tygodniem…
W piątek szczęśliwie trafiłam na film, który chciałam obejrzeć od jakiegoś czasu: „Walk hard: the Dewey Cox story”. Uwielbiam wszelkiego rodzaju filmy biograficzne, bez względu na to, czy opowiadają o prawdziwej postaci czy fikcyjnej, a gdy do tego dochodzi jeszcze muzyka, jestem wniebowzięta. Tak też było w tym przypadku.
No i jest. Pierwszy zwiastun oczekiwanej długo drugiej płyty cudownych dzieciaków (a naszego największego festiwalowego rozczarowania ubiegłego roku), i to w chwilę po zaprezentowaniu całej tracklisty „Congratulations” (premiera 13 kwietnia).
Zaczyna się (OMD) pierdołowato, potem jadą Bowie’m, natępnie można się zgubić, na kilka minut: trochę Phila Spectora, szczypta Beatlesów i …